Holandia 1975 bb

Polska przed mundialem 1938 – Wągrowiec (cz. 2)

. Reprezentacja Polski na obozie w Wągrowcu. W tle budynek Liceum Pedagogicznego, który został oddany do dyspozycji piłkarzy. Od prawej stoją: Władysław Szczepaniak, Edmund Giemsa, Antoni Gałecki, Stanisław Baran, Ewald Dytko, Gerard Wodarz, Leonard Piątek, Ernest Wilimowski, Walter Brom, Edward Madejski, Wilhelm Góra, Ryszard Piec, Fryderyk Scherfke. Fot. Zbiory Gerarda i Lucjana WodarzówReprezentacja Polski na obozie w Wągrowcu. W tle budynek Liceum Pedagogicznego, który został oddany do dyspozycji piłkarzy. Od prawej stoją: Władysław Szczepaniak, Edmund Giemsa, Antoni Gałecki, Stanisław Baran, Ewald Dytko, Gerard Wodarz, Leonard Piątek, Ernest Wilimowski, Walter Brom, Edward Madejski, Wilhelm Góra, Ryszard Piec, Fryderyk Scherfke. Fot. Zbiory Gerarda i Lucjana Wodarzów. Kolor. R. Jach

Kiedy biało-czerwoni przygotowywali się do mistrzostw świata będąc na zgrupowaniu w Wągrowcu, brazylijska prasa szczegółowo opisywała swoich przeciwników. Brazylijczycy uważali, że do najlepszych Polaków należy zaliczyć Edwarda Madejskiego, którego talent porównywano do legendarnego Františka Plánički, Władysława Szczepaniaka, który na zgrupowaniu otrzymał nowy pseudonim Wieloryb oraz Ernesta Wilimowskiego. Tego ostatniego nazywano Maravilha polonesa, co znaczy cudowny Polak. Piłkarz Ruchu Wielkie Hajduki był stawiany na jednym poziomie z Włochami Silvio Piolą i Giuseppe Meazzą.

Selekcjoner Józef Kałuża miał sporo problemów, bo ze składu wypad mu jeden z czołowych zawodników Jan Wasiewicz. Okazało się, że środkowy pomocnik Pogoni Lwów zerwał włókna udowe i jego dalsza kariera stanęła pod znakiem zapytania.

Mimo wszystko czas spędzony w Wągrowcu był jednym z najprzyjemniejszych w całej przedwojennej historii reprezentacji Polski. – „Miasteczko, 9 000 mieszkańców, położone na trasie Poznań – Bydgoszcz, dzieli linia kolejowa na dwie części. Jedna jest właściwym miastem z brukowanymi ulicami, czystymi i miłymi domkami, druga natomiast, która się dopiero rozbudowuje, leży między lasami i jeziorami. W tej to właśnie części stoi piękny, wieki gmach Liceum Pedagogicznego, który naczelny dyrektor p. dr Baierlen oddał do dyspozycji piłkarskiej reprezentacji. Dookoła liceum nie ma wielkich domów, nie ma gwaru i hałasu wielkomiejskiego. Oko widzi tylko błękit pobliskiego jeziora i zieloność lasów, parku i pól, płuca wdychają czyste i świeże powietrze. Tryb życia w obozie jest prawdziwie wypoczynkowy. Ciągłe obcowanie z przyrodą wpłynęło na wygląd i humor naszej drużyny. W obozie nie ma niezadowolonych. Na nic się nie narzeka, a wszystko się podoba. I kto wie, czy Wągrowiec nie stanie się w przyszłości na stałe terenem obozów i kursów piłkarskich. Miejscowe społeczeństwo zrobiło w każdym razie wszystko, aby goszczący w murach ich miasta sportowcy, czuli się tu dobrze” – relacjonował Przegląd Sportowy 

(cdn.)

Przedwojennych piłkarzy „leczono” butelką koniaku

Po meczu z Czechosłowcją Aleksander Mysiak położył się na stole i dostał drgawek z febry. Fot. NAC. Kolor. R. JachPo meczu z Czechosłowacją w 1930 r. Aleksander Mysiak położył się na stole i dostał drgawek z febry. Fot. NAC. Kolor. R. Jach

Szósty i ostatni mecz Polski w turnieju o puchar drużyn amatorskich środkowoeuropejskich (turniej odbył się w latach 1929/30) z Czechosłowacją nie miał większego znaczenia dla biało-czerwonych, którzy w pięknym stylu sięgnęli po laur wyprzedzając w tabeli Węgry, Austrię i Czechosłowację. Nasi południowi sąsiedzi, którzy wystawili jedenastkę amatorów, najwyraźniej nie mogli pogodzić się z porażką i w ostatnim meczu u siebie przeciwko Polsce potraktowali „nieprzyjacielsko” naszych piłkarzy. Mecz toczył się w surowych warunkach klimatycznych, na błocie i wodzie. W przerwie meczu czechosłowaccy zawodnicy zmienili swoje przemoknięte i zimne ubrania, natomiast nie zrobili nic, aby również Polakom zapewnić suche stroje. Nasi piłkarze przemoczeni i skostniali z zimna nie potrafili już nawiązać równorzędnej walki, dlatego mecz zakończył się wygraną gospodarzy 2-1. Opiekujący się drużyną Andrzej Przeworski powiedział na łamach Przeglądu Sportowego: – „Stan naszych graczy po meczu był żałosny. Pierwszy do zbawczej szatni wszedł Aleksander Mysiak położył się na stole i dostał drgawek z febry, przy czym nie mógł przemówić ani słowa. Wawrzyniec Staliński po przekroczeniu progu zemdlał. Józefa Smoczka musiano formalnie popychać, by zszedł z boiska, tak był skostniały. Widząc to wszystko, musiałem zdecydować się na radykalne środki ratunku zdrowia powierzonych mi chłopców. Choć to może purytanów sportowych razić – kupiłem dwie butelki koniaku i nim rozgrzałem piłkarzy od wewnątrz, masując ich  z innymi członkami ekspedycji”.

Polska przed mundialem 1938 – Wągrowiec (cz. 1)

Fot. Reprezentacja Polski na obozie w Wągrowcu. Marian Spoida uchodził za trenera, u którego trzeba było robić notatki jak w szkole. W górnym rzędzie od lewej: Fryderyk Scherfke, Edward Madejski, Stanisław Baran, Ernest Wilimowski, Ryszard Piec; w dolnym rzędzie od lewej: Władysław Szczepaniak, Wilhelm Góra, Leonard Piątek, Ewald Dytko, Walter Brom, Antoni Gałecki, Gerard Wodarz, Edmund Giemsa. Fot. Zbiory Gerarda i Lucjana Wodarzów. Kolor. R. JachReprezentacja Polski na obozie w Wągrowcu. Marian Spoida uchodził za trenera, u którego trzeba było robić notatki jak w szkole. W górnym rzędzie od lewej: Fryderyk Scherfke, Edward Madejski, Stanisław Baran, Ernest Wilimowski, Ryszard Piec; w dolnym rzędzie od lewej: Władysław Szczepaniak, Wilhelm Góra, Leonard Piątek, Ewald Dytko, Walter Brom, Antoni Gałecki, Gerard Wodarz, Edmund Giemsa. Fot. Zbiory Gerarda i Lucjana Wodarzów. Kolor. R. Jach

Maj 1938. Reprezentacja Polski zamieszkała w Hotelu Royal. W spokoju i ciszy przygotowywała się do ostatniego spotkania przed mundialem. Na stadionie w Warszawie biało-czerwoni rozgromili Irlandię aż 6-0! Selekcjoner Józef Kałuża zgłosił do FIFA 22 zawodników, ale do Francji miało pojechać tylko 15 graczy. Z listy skreśleni zostali m.in. Edmund Twórz (Warta Poznań), Jan Wasiewicz (Pogoń Lwów), Kazimierz Lis (Warta Poznań), Bolesław Habowski (Wisła Kraków), Józef Korbas (Cracovia), Ewald Cebula (Śląsk Świętochłowice) i Antoni Łyko (Wisła Kraków). Dziennikarze byli zdziwieni, że w „22” zabrakło tak świetnego zawodnika za jakiego uchodził Jerzy Wostal z AKS Chorzów, który poprowadził Polskę do wielu świetnych zwycięstw m.in. nad Jugosławią 4-0. Na liście wybrańców początkowo znalazł się Jan Wasiewicz, ale kontuzja uniemożliwiła mu wyjazd na mundial, zastąpił go Erwin Nyc.   

Szczęśliwi wybrańcy od 27 maja do 2 czerwca przebywali na obozie w Wągrowcu pod przewodnictwem trenerów Tadeusza Kuchara i Mariana Spoidy. Byli to: Edward Madejski (bez klubu), Walter Brom (Ruch Chorzów), Władysław Szczepaniak (Polonia Warszawa), Antoni Gałecki (ŁKS Łódź), Edmund Giemsa (Ruch Chorzów), Ewald Dytko (Dąb Katowice), Erwin Nyc (Polonia Warszawa), Wilhelm Góra (Cracovia), Jerzy Piec (Naprzód Lipiny), Gerard Wodarz (Ruch Chorzów), Ernest Wilimowski (Ruch Chorzów), Fryderyk Scherfke (Warta Poznań), Leonard Piątek (AKS Chorzów), Ryszard Piec (Naprzód Lipiny) i Stanisław Baran (Warszawianka).

Przedwojenne polskie gazety relacjonowały przebieg zgrupowania w Wągrowcu. Do piłkarzy i trenerów często dzwonili dziennikarze Przeglądu Sportowego:

 - Hallo… tu Warszawa, czy Wągrowiec?

- Tak. …Przy aparacie Marian Spoida.

- Dobra nasza! Jakże wiedzie wam się na obozie?

- Jak u pani matki za piecem

- Cała wiara na miejscu?

- Z wyjątkiem Pieca II, który przyjedzie jutro i kontuzjowanego Wasiewicza. Zastępca jego Nyc już przyjechał.

- Jak spędziliście dzień?

- O 8.00 rano na nogi. Bieg leśny i marsz. Potem gruntowane mycie i śniadanie… że palce lizać. Odpoczynek nad wodą i lekka gimnastyka, o 14.30 obiadek, sjesta, a po południu mały sparing.

- Kogo spotkało to szczęście, być przeciwnikiem szanowanej reprezentacji?

- Nasi gospodarze z Liceum Pedagogicznego stawili się na udeptanej ziemi. Wynik 12 do kółka.

- Jak zdrowie i samopoczucie?

- U wszystkich znakomite. Chłopcy chwalą sobie pobyt, czują się jak ryby w wodzie, obawiam się, ze im się w ogóle nie zechce wyjeżdżać z Wągrowca. Takiego obozu jeszcze nie było!

- Więc… przyjemnego dalszego pobytu…

(cdn.)

 

Stanisław Terlecki: moim wzorem był Grzegorz Lato

Stanisław Terlecki strzelił jedną z bramek w meczu z Cyprem 5-0, ale kontuzja wyeliminowała go z udziału w Argentynie.Stanisław Terlecki strzelił jedną z bramek w meczu z Cyprem 5-0, ale kontuzja wyeliminowała go z udziału w Argentynie. Fot. Archiwum

Stanisław Terlecki do dziś uchodzi za jedną z największych gwiazd ŁKS-u Łódź, swoich sił próbował również w Legii Warszawa. Zagrał kilkanaście meczów w reprezentacji Polski juniorów, a następnie brylował w młodzieżówce. W seniorskiej kadrze występował od 1976 do 1980 r. Jego największym marzeniem były występy na mistrzostwach świata. Miał pecha, bo dwukrotnie został wyeliminowany z imprezy, za pierwszym razem w 1978 r. przez kontuzje, natomiast nie pojechał do Hiszpanii, bo wziął udział w słynnej „Aferze na Okęciu”, kiedy wstawił się za Józefem Młynarczykiem. Nie powrócił już do kadry. Urażony opuścił Polskę i wyjechał do USA.

Podczas swojego życia wielokrotnie udzielał wywiadów, wspominał najważniejsze momenty w piłkarskiej karierze. Często powtarzał, że jego największym wzorem napastnika jest…Grzegorz Lato. Co ciekawe, kiedy młody Terlecki zaczynał swoją karierę, zuchwale przyznawał, że napastnik Stali Mielec nie stanowi dla niego żadną konkurencję. Potem jednak zmienił zdanie. – „Byłem młody, często żartowałem. Tak naprawdę marzyłem, aby osiągnąć klasę mielczanina, którego zupełnie uważam za najlepszego napastnika Europy, a może i świata. Byłem zły, że tak ceniony dziennik jak France Football nie ukoronował Grzegorza Laty. Ale jeśli biorący udział w głosowaniu polski korespondent francuskiego tygodnika nie widział Laty w piątce najlepszych graczy Europy, czego możemy wymagać od innych?

W latach 1988-89 Stanisław Terlecki (pierwszy z lewej) występował w Legii Warszawa, z którą zdobył dwukrotnie Puchar Polski. Fot. Jerzy KleszczW latach 1988-89 Stanisław Terlecki (pierwszy z lewej) występował w Legii Warszawa, z którą zdobył dwukrotnie Puchar Polski. Fot. Jerzy Kleszcz

Stanisław Terlecki był piłkarzem ambitnym, który zawsze stawiał sobie najwyższe cele. Tą zaletę wpoił mu ojciec Teofil, który był najsurowszym krytykiem swojego syna.  – „Niekiedy wymagał ode mnie więcej niż potrafię. Mnie zaś często prześladowały kontuzje, rzadko mogłem zbliżyć się do apogeum własnych możliwości” – mówił Stanisław na łamach Sportu i Przeglądu Sportowego.

Do 1975 r. Terlecki występował w Gwardii Warszawa. O piłkarza borykającego się z kontuzjami miały bić się Legia Warszawa i ŁKS Łódź.  – „Co do Legii, niczego mi nie zaproponowała, dlatego skorzystałem z oferty ŁKS-u. Byłem zadowolony z gry w Łodzi, bo klub stworzył warunki optymalne do utrzymywania i opieki nad rodziną, rozwijania zainteresowań i piłkarskich umiejętności.

Aktualności