Holandia 1975 bb

Wacław Sąsiadek – pierwszy gwiazdor reprezentacji juniorów

SASIADEK WAClAW 2Fot. Archiwum Polonii Bytom

Dopóki istniała tylko jedna reprezentacja juniorów (do lat U-19) jej barwy reprezentowało się zazwyczaj tylko przez jeden rok, gdyż limit wiekowy nie pozwalał na dalsze występy. Zawodnicy uzdolnieni piłkarsko o znakomitych warunkach fizycznych debiutowali w kadrze znacznie wcześniej, bo w wieku 16, 17 lub 18 lat. Dzięki temu mogli reprezentować barwy juniorów przez trzy lub nawet cztery lata! Takim piłkarzem był Wacław Sąsiadek, który niedługo po swoich szesnastych urodzinach dostał powołanie na obóz w Świdnicy. Dnia 27 lipca 1947 r. zadebiutował w spotkaniu reprezentacji przeciwko Lustrzance Wałbrzych 4-2. W tym meczu rządzili piłkarze śląskich klubów, bo dwa gole zaliczył młodszy brat Huberta Gada, który również reprezentował Śląsk Świętochłowice. Na listę strzelców wpisał się również nasz bohater. Wkrótce następne gole sypały się jak z rogu obfitości. Piłkarz Pogoni Katowice był ulubieńcem trenerów Tadeusza Forysia, Ryszarda Koncewicza i Wacława Kuchara, którym powierzono misję budowania naszej drużyny juniorskiej.

Sąsiadek był prawdziwą gwiazdą reprezentacji Polski. Już w swoim trzecim występie strzelił hat-tricka w meczu z KS Chełmek, a następnie dołożył cegiełkę w historycznym pierwszym zwycięstwie biało-czerwonych z Węgrami 1-0, co wówczas było ogromną sensacją zważywszy na fakt, że nasi seniorzy dostawali od Madziarów sześć a nawet osiem bramek!

Jesienią 1948 r. talent piłkarza urodzonego we Lwowie zauważył kapitanat związkowy składający się z Czesława Kruga, Andrzeja Przeworskiego i Jana Nowaka, który powołał go na mecz seniorów z Finlandią. Polska wygrała 1-0, a Sąsiadek nie tylko zagrał cały mecz, ale mając 17 lat i 227 dni został najmłodszym w historii reprezentantem kraju (dopiero 15 lat później ten rekord odbierze mu Włodzimierz Lubański).

W 1949 r. Wacław zbliżał się do wieku oznaczającego pobór do wojska. Biły się o niego niemal wszystkie wojskowe kluby, ostatecznie trafił do najsilniejszej drużyny, czyli Legii Warszawa. W jej barwach rozegrał kolejne mecze w kadrze U-19. Latem 1949 Polska przygotowywała się do rewanżu z Węgrami i w meczu sparingowym z Reprezentacją Dolnego Śląska strzelił aż 4 gole. Młodzi Polacy przegrali rewanż z Węgrami 2-6, ale cztery dni później dzięki trafieniu Sąsiadka pokonaliśmy węgierski Siófok 6-3. To właśnie podczas pobytu na Węgrzech wybuchła afera. Podobno młodzi piłkarze zachowywali się nieodpowiednio i złamali regulamin. Kilku z nich zostało później odsuniętych z kadry. Na szczęście kara ominęła piłkarza Legii.

W 1949 r. Sąsiadek wystąpił w swoim pożegnalnym meczu reprezentacji Polski juniorów przeciwko rówieśnikom z Czechosłowacji. Jego bilans zamknął się na 11 meczach i 11 golach. Wprawdzie w 1950 r. zawodnik wciąż mógł występować w reprezentacji juniorów, ale PZPN nie potrafił „załatwić” żadnych oficjalnych meczów dla swojej drużyny, a ograniczył się jedynie do zorganizowania krótkich obozów szkoleniowych.

Dalsza kariera Wacława Sąsiadka już nie była usłana różami jeśli chodzi o występy reprezentacyjne. Wprawdzie strzelał dużo goli dla Legii a późnej dla Polonii Bytom, z którą został mistrzem Polski, to w reprezentacji seniorów Polski zagrał jeszcze tylko dwa mecze. Po zakończeniu kariery został trenerem, gdzie największe sukcesy odniósł w Uranii Ruda Śląska prowadząc ją przez kilka sezonów w II lidze.

Wykaz udokumentowanych występów Wacława Sąsiadka w reprezentacji Polski juniorów

27 lipca 1947: Polska U-19 – Lustrzanka Wałbrzych 4-2 (1 gol)

11 września 1948: Polska U-19 – Reprezentacja Nowego Targu 3-1 (1 gol)

12 września 1948: Polska U-19 – KS Chełmek 7-1 (3 gole)

18 września 1948: Polska U-19 – Węgry U-19 1-0

19 czerwca 1949: Polska U-19 – Reprezentacja Warszawy 3-0

29 czerwca 1949: Polska U-19 – Polonia Świdnica 4-3

5 lipca 1949: Polska U-19 – Związkowiec Dolny Śląsk 12-1 (4 gole)

10 lipca 1949: Polska U-19 – Węgry U-19 2-6 (1 gol)

14 lipca 1949, Polska U-19 – Siófok SE 6-3 (1 gol)

26 października 1949: Polska U-19 – Ślęza Wrocław 1-1

1 listopada 1949: Polska U-19 – Czechosłowacja U-19 0-1

18-letni Ryszard Kulesza i jego debiut w reprezentacji juniorów

Ryszard KuleszaRyszard Kulesza

Reprezentacja Polski juniorów swój historyczny mecz zagrała w 1948 r. sensacyjnie pokonując rówieśników z Węgier 1-0. W następnym roku doszło do rewanżu, gdzie nasza młodzież doznała klęski 2-6! Wprawdzie trener opiekujący się juniorami Tadeusz Foryś miał już trzon drużyny oparty na takich piłkarzach jak: Zdzisław Bieniek z Garbarni Kraków, Wacław Sąsiadek z Legii Warszawa, Witold Majewski z Zagłębia Sosnowiec, Ludwik Poświat z Cracovii czy Marceli Strzykalski z Bytomia, to jednak cały czas szukał nowych talentów.

1 listopada 1949 r. odbył się mecz Czechosłowacja U-19 – Polska U-19 zakończony zwycięstwem gospodarzy 1-0. Nasi piłkarze zagrali zdecydowanie lepiej i nie zasłużyli na porażkę. W zespole biało-czerwonych zadebiutował m.in. Ryszard Kulesza! Wychowanek Okęcie Warszawa dziś utożsamiany jest jako selekcjoner reprezentacji Polski, którą prowadził w drugiej połowie lat 70.,  a wcześniej opiekował się drużynami młodzieżowymi. Kulesza do dziś uchodzi za jednego z najbardziej znanych trenerów w historii polskiej piłki. Wcześniej jako piłkarz nie zrobił kariery występującej w Polonii Warszawa, Gwardia Warszawa i Polonii Bydgoszcz.

Mało kto wie, że Kulesza był bardzo obiecującym juniorem, któremu wróżono świetlaną karierę. Młodszy o rok od kolegów jako 18-latek wystąpił w meczu z Czechosłowacją na pozycji lewoskrzydłowego. Piłkarz dysponował bardzo skromnymi warunkami fizycznymi, toteż niewiele mógł zdziałać w pojedynkach z rosłymi zawodnikami gospodarzy. Mimo to prasa pochwaliła jego występ zaznaczając, że spisywał się całkiem nieźle. Innego zdania byli trenerzy naszej kadry, którzy uważali, że mając tylko 166 cm wzrostu to stanowczo za mało, aby zaistnieć w reprezentacji Polski. Dopiero w latach 70. nazwisko Kuleszy zagościło na dłużej w reprezentacji Polski.

W. Lubański - „Uradowany chłopiec cieszył się jak dziecko”

Mecz Polska - Norwegia z 1963 r. Szesnastoletni Włodzimierz Lubański stoi czwarty od prawej. Fot. Stanisław PaździoraMecz Polska - Norwegia z 1963 r. Szesnastoletni Włodzimierz Lubański stoi czwarty od prawej. Fot. Stanisław Paździora

Szanse na to, że 16-letni Włodzimierz Lubański zagra w meczu z Norwegią były niewielkie. Polski Związek Piłki Nożnej wysłał powołania aż dla ośmiu napastników! Byli to: Lucjan Brychczy, Eugeniusz Faber, Jerzy Musiałek, Zygfryd Szołtysik, Józef Gałeczka, Jerzy Wilim, Władysław Gzel i wspomniany Lubański. Przed meczem z Norwegią reprezentacja rozegrała sparing z Legią Warszawa. Wystąpili wszyscy powołani zawodnicy, a Lubański po przerwie zmienił wielką gwiazdę Lucjana Brychczego. Dziennikarze napisali, że atak w składzie z młokosem z Zabrza był mniej agresywny, aczkolwiek w polu wychowanek Sośnicy Gliwice dawał sobie nieźle radę.

4 września 1963 r. na wypełnionym po brzegi stadionie Pogoni Szczecin zawodnik Górnika nieoczekiwanie wybiegł w podstawowej jedenastce tworząc atak z Szołtysikiem, Brychczym, Musiałkiem i Faberem. Polacy rozegrali koncertowe spotkanie, strzelili Norwegom aż dziewięć bramek, co przez kilkadziesiąt lat było naszym najwyższym zwycięstwem. Pierwsze dwie bramki zdobyli Szołtysik i Faber. Nasz bohater jako następny wpisał się na listę strzelców. – „Okres świetnej gry Lubańskiego. Ten szesnastolatek poczyna sobie jak rutynowy piłkarz. Łatwo mija obrońców, dobrze wychodzi na pozycje, celnie podaje” – pisał Sport. W 33 min. przeprowadziliśmy jedną z najładniejszych akcji w meczu; Faber uciekł skrzydłem i zacentrował piłkę w pole karne, Brychczy w podskoku przedłużył piłkę na prawe skrzydło, a tam Lubański, w pełnym biegu, wspaniałym ostrym strzałem z woleja uzyskał trzecią bramkę dla Polski. – „Uradowany debiutant skacze z radości wysoko w górę, cieszy się jak dziecko. Uszczęśliwionego chłopca ściskają starsi koledzy ze Staszkiem Oślizło na czele” – pisze Sport. Śląska gazeta dodała: - „Na prawym skrzydle szturmował Lubański. Szturmował w pełnym tego słowa znaczeniu, gdyż to co robił młody zabrzanin było znamieniem niefrasobliwej młodości, zapału, werwy i temperamentu. Oczywiście Lubańskiemu potrzeba jeszcze należytego oszlifowania, przede wszystkim wyższej techniki indywidualnej, która pozwoli na większą swobodę manewru, jeszcze skuteczniejsze włączanie się do koncertu naszych pierwszych skrzypiec technicznych”.

Po przerwie, kiedy Włodzimierz Lubański opuścił boisko widownia pożegnała go hucznymi brawami. Sport pisał, że zmiana była konieczna, gdyż trenerzy realizowali swój plan strategiczny, który przewidywał wypróbowanie większej ilości graczy w tym meczu. Trener Tadeusz Foryś przyznał jednak, że Lubański nie dysponował jeszcze kondycją na cały mecz, dlatego musiał go wymienić.

A co powiedział sam Włodzimierz Lubański o swoim występie? - „Ogromnie się cieszę z udanego debiutu oraz ze strzelonej bramki. Szkoda, że nie grałem na łączniku, ale w tak doborowym towarzystwie nawet gra na skrzydle sprawiła mi duża przyjemność”.  

Marek Leśniak: prezydent chciał podstawić mi samolot

LesniakMarek Leśniak obiecał, że gdy wróci do reprezentacji to strzeli gole. Słowa dotrzymał, czterokrotnie pokonał bramkarza Finlandii i San Marino. Fot. Jerzy Kleszcz

Kariera Marka Leśniaka mogła potoczyć się zupełnie inaczej. Występy z Anglią w 1989 r. miały być ostatnimi w reprezentacji. Być może nigdy nie zagrałby przeciwko Finlandii, San Marino oraz w ogóle w eliminacjach do mistrzostw świata 1994, gdyby nie uporczywość trenera Andrzeja Strejlaua i odpowiednich ludzi ze związku. Klub naszego zawodnika Wattenscheid rozpaczliwie walczył o utrzymanie się w Bundeslidze. Niemcy nie chcieli przychylić się do prośby PZPN i puścić zawodnika na mecz eliminacyjny z San Marino w Łodzi. Dlaczego? Otóż w umowie kontraktowej nie było klauzuli pozwalającej zwalniać piłkarza na mecze reprezentacji. Sam Leśniak przyznał, że taki zapis nie był mu potrzebny, bo nie przepuszczał, że wróci do kadry. Dopiero gorące rozmowy działaczy załatwiły sprawę pozytywnie. Przypomnijmy, że były piłkarz Pogoni Szczecin niemal cztery lata czekał na powrót do kadry, a kiedy wrócił to strzelił dwie bramki w meczu towarzyskim przeciwko Finlandii, a następnie dwukrotnie wpisał się na listę strzelców w spotkaniu z San Marino. W słynnym meczu, w którym Jan Furtok zdobył bramkę ręką, Leśniak nie zagrał.  – „Od prezydenta naszego klubu i trenera dowiedziałem się, że ten jeden raz będę im potrzebny na arcyważny mecz o utrzymanie w lidze przeciwko Saarbruecken. Wprawdzie po meczu prezydent chciał mi podstawić swój prywatny samolot, abym zdążył na mecz do Łodzi, ale to nie miało sensu. Nie wiem, czy byłbym w formie po takiej podróży samolotem prosto z jednego boiska na drugie” – powiedział Marek Lesniak dla Sportu. Przypomnijmy, że w historii polskiej piłki mieliśmy już takie sytuacje, że piłkarze prosto samolotu wychodzili na boisko i strzelali bramki dla kadry. Przykładem jest choćby Zbigniew Boniek, który po finale Pucharu Europy wsiadł do awionetki i poleciał na mecz eliminacyjny do Albanii. Marek Leśniak obiecał, że będzie trzymał kciuki za zwycięstwo w Łodzi, a on sam strzeli gole w San Marino. Słowa dotrzymał.

Wychowanek Pomorzanina Nowograd wówczas przechodził wspaniałą formę w Bundeslidze. Grając w Bayernie Leverkusen miał wspaniałą ofertę z Hellas Werona, ale Niemcy nie zgodzili się na transfer. Po jakimś czasie przeszedł do Wattenscheid. Leśniak strzelił piękną bramkę przewrotką Bayernowi Monachium, to zadecydowało o powołaniu piłkarza do reprezentacji. – „Leśniaka przymierzałem do kadry już od dłuższego czasu, a kiedy usłyszałem, że ma podwójny paszport i jest uprawniony do gry z orłem na piersi, to wysłałem mu powołanie” – powiedział trener Andrzej Strejlau. Marek Leśniak nigdy nie miał szczęścia do reprezentacji. Wydawało się, że zawodnik zagrał swój ostatni mecz na Wembley w 1989 r., gdzie drużyna Wojciecha Łazarka przegrała 0-3, a otoczka i rozstanie były pechowe. Wcześniej piłkarz Pogoni Szczecin płakał jak dziecko, gdy biało-czerwoni stracili awans na igrzyska w Seulu tracąc w Chorzowie bramkę w ostatniej minucie pojedynku z RFN 1-1. Kiedy w 1993 r. wrócił do kadry Polska zanotowała bardzo smutny rozdział przegrywając z kretesem eliminacje do mistrzostw świata.

mg

Aktualności