Marek Leśniak obiecał, że gdy wróci do reprezentacji to strzeli gole. Słowa dotrzymał, czterokrotnie pokonał bramkarza Finlandii i San Marino. Fot. Jerzy Kleszcz
Kariera Marka Leśniaka mogła potoczyć się zupełnie inaczej. Występy z Anglią w 1989 r. miały być ostatnimi w reprezentacji. Być może nigdy nie zagrałby przeciwko Finlandii, San Marino oraz w ogóle w eliminacjach do mistrzostw świata 1994, gdyby nie uporczywość trenera Andrzeja Strejlaua i odpowiednich ludzi ze związku. Klub naszego zawodnika Wattenscheid rozpaczliwie walczył o utrzymanie się w Bundeslidze. Niemcy nie chcieli przychylić się do prośby PZPN i puścić zawodnika na mecz eliminacyjny z San Marino w Łodzi. Dlaczego? Otóż w umowie kontraktowej nie było klauzuli pozwalającej zwalniać piłkarza na mecze reprezentacji. Sam Leśniak przyznał, że taki zapis nie był mu potrzebny, bo nie przepuszczał, że wróci do kadry. Dopiero gorące rozmowy działaczy załatwiły sprawę pozytywnie. Przypomnijmy, że były piłkarz Pogoni Szczecin niemal cztery lata czekał na powrót do kadry, a kiedy wrócił to strzelił dwie bramki w meczu towarzyskim przeciwko Finlandii, a następnie dwukrotnie wpisał się na listę strzelców w spotkaniu z San Marino. W słynnym meczu, w którym Jan Furtok zdobył bramkę ręką, Leśniak nie zagrał. – „Od prezydenta naszego klubu i trenera dowiedziałem się, że ten jeden raz będę im potrzebny na arcyważny mecz o utrzymanie w lidze przeciwko Saarbruecken. Wprawdzie po meczu prezydent chciał mi podstawić swój prywatny samolot, abym zdążył na mecz do Łodzi, ale to nie miało sensu. Nie wiem, czy byłbym w formie po takiej podróży samolotem prosto z jednego boiska na drugie” – powiedział Marek Lesniak dla Sportu. Przypomnijmy, że w historii polskiej piłki mieliśmy już takie sytuacje, że piłkarze prosto samolotu wychodzili na boisko i strzelali bramki dla kadry. Przykładem jest choćby Zbigniew Boniek, który po finale Pucharu Europy wsiadł do awionetki i poleciał na mecz eliminacyjny do Albanii. Marek Leśniak obiecał, że będzie trzymał kciuki za zwycięstwo w Łodzi, a on sam strzeli gole w San Marino. Słowa dotrzymał.
Wychowanek Pomorzanina Nowograd wówczas przechodził wspaniałą formę w Bundeslidze. Grając w Bayernie Leverkusen miał wspaniałą ofertę z Hellas Werona, ale Niemcy nie zgodzili się na transfer. Po jakimś czasie przeszedł do Wattenscheid. Leśniak strzelił piękną bramkę przewrotką Bayernowi Monachium, to zadecydowało o powołaniu piłkarza do reprezentacji. – „Leśniaka przymierzałem do kadry już od dłuższego czasu, a kiedy usłyszałem, że ma podwójny paszport i jest uprawniony do gry z orłem na piersi, to wysłałem mu powołanie” – powiedział trener Andrzej Strejlau. Marek Leśniak nigdy nie miał szczęścia do reprezentacji. Wydawało się, że zawodnik zagrał swój ostatni mecz na Wembley w 1989 r., gdzie drużyna Wojciecha Łazarka przegrała 0-3, a otoczka i rozstanie były pechowe. Wcześniej piłkarz Pogoni Szczecin płakał jak dziecko, gdy biało-czerwoni stracili awans na igrzyska w Seulu tracąc w Chorzowie bramkę w ostatniej minucie pojedynku z RFN 1-1. Kiedy w 1993 r. wrócił do kadry Polska zanotowała bardzo smutny rozdział przegrywając z kretesem eliminacje do mistrzostw świata.
mg