Holandia 1975 bb

Przedwojennych piłkarzy „leczono” butelką koniaku

Po meczu z Czechosłowcją Aleksander Mysiak położył się na stole i dostał drgawek z febry. Fot. NAC. Kolor. R. JachPo meczu z Czechosłowacją w 1930 r. Aleksander Mysiak położył się na stole i dostał drgawek z febry. Fot. NAC. Kolor. R. Jach

Szósty i ostatni mecz Polski w turnieju o puchar drużyn amatorskich środkowoeuropejskich (turniej odbył się w latach 1929/30) z Czechosłowacją nie miał większego znaczenia dla biało-czerwonych, którzy w pięknym stylu sięgnęli po laur wyprzedzając w tabeli Węgry, Austrię i Czechosłowację. Nasi południowi sąsiedzi, którzy wystawili jedenastkę amatorów, najwyraźniej nie mogli pogodzić się z porażką i w ostatnim meczu u siebie przeciwko Polsce potraktowali „nieprzyjacielsko” naszych piłkarzy. Mecz toczył się w surowych warunkach klimatycznych, na błocie i wodzie. W przerwie meczu czechosłowaccy zawodnicy zmienili swoje przemoknięte i zimne ubrania, natomiast nie zrobili nic, aby również Polakom zapewnić suche stroje. Nasi piłkarze przemoczeni i skostniali z zimna nie potrafili już nawiązać równorzędnej walki, dlatego mecz zakończył się wygraną gospodarzy 2-1. Opiekujący się drużyną Andrzej Przeworski powiedział na łamach Przeglądu Sportowego: – „Stan naszych graczy po meczu był żałosny. Pierwszy do zbawczej szatni wszedł Aleksander Mysiak położył się na stole i dostał drgawek z febry, przy czym nie mógł przemówić ani słowa. Wawrzyniec Staliński po przekroczeniu progu zemdlał. Józefa Smoczka musiano formalnie popychać, by zszedł z boiska, tak był skostniały. Widząc to wszystko, musiałem zdecydować się na radykalne środki ratunku zdrowia powierzonych mi chłopców. Choć to może purytanów sportowych razić – kupiłem dwie butelki koniaku i nim rozgrzałem piłkarzy od wewnątrz, masując ich  z innymi członkami ekspedycji”.

SOCIAL MEDIA

Przedwojennych piłkarzy „leczono” butelką koniaku