Wojciech Kowalczyk w meczu z Węgrami miał co najmniej dziesięć okazji na strzelenie bramki. Olimpijczyk z Barcelony chciał opuścić Betis Sewilla i wrócić do Legii Warszawa. Fot. Jerzy Kleszcz
Mecz z Węgrami rozegrany 6 września 1997 r. w Warszawie był oficjalnym debiutem Janusza Wójcika na stanowisku selekcjonera reprezentacji Polski. Były twórca sukcesów naszej młodzieżówki sprzed pięciu lat z Barcelony spełnił swoje największe marzenie i poprowadził seniorską drużynę biało-czerwonych. Spotkanie z Madziarami rozpoczęło okres przygotowań do eliminacji mistrzostw Europy 2000. Janusz Wójcik z góry zapowiadał duże zmiany w drużynie, m.in. zakończyły się zgrupowania w uwielbianej przez Antoniego Piechniczka Wiśle, a rozpoczęły w hotelu „Sobieski” w Warszawie, również swoją drużynę oparł na medalistach olimpijskich. Ostatecznie na premierowy mecz z Węgrami zostało powołanych „tylko” a może „aż” sześciu olimpijczyków. Kadra Polski na mecz przestawiała się następująco; bramkarze: Aleksander Kłak (olimpijczyk, 1970, Royal Antwerp-Belgia), Grzegorz Szamotulski (1976, Legia Warszawa); obrońcy: Tomasz Łapiński (olimpijczyk, 1969, Widzew Łódź), Jacek Zieliński (1967, Legia Warszawa), Marek Jóźwiak (1967, EA Guingamp-Francja), Tomasz Wałdoch (olimpijczyk, 1971, VfL Bochum-Niemcy), Radosław Michalski (1969, Widzew Łódź), Mirosław Szymkowiak (1976, Widzew Łódź), Krzysztof Ratajczyk (1973, Rapid Wiedeń-Austria); pomocnicy: Adam Ledwoń (1974, GKS Katowice), Sławomir Wojciechowski (1973, GKS Katowice), Jerzy Brzęczek (olimpijczyk, 1971, Tirol Innsbruck-Austria), Krzysztof Bukalski (1970, Racing Genk-Belgia), Tomasz Sokołowski (1970, Legia Warszawa), Tomasz Iwan (1971, PSV Eindhoven-Holandia); napastnicy: Sławomir Majak (1969, Hansa Rostock-Niemcy), Wojciech Kowalczyk (olimpijczyk, 1972, Betis Sewilla-Hiszpania), Andrzej Juskowiak (olimpijczyk, 1970, Borussia Moenchengladbach-Niemcy), Jacek Dembiński (1969, HSV Hamburger-Niemcy).
Warto zauważyć, że w tym gronie znalazł się tylko jeden debiutant 21-letni Mirosław Szymkowiak z Widzewa Łódź, który w trakcie kariery rozegra 33 mecze i strzeli 3 gole w biało-czerwonych barwach, natomiast cała czwórka napastników wywodziła się z zagranicznych klubów. Janusz Wójcik wystawiając do ataku duet: Andrzej Juskowiak-Wojciech Kowalczyk przywrócił kibicom piękne wspomnienia z Barcelony, kiedy obaj siali strach w polu karnym każdego rywala. Czy była to dobra decyzja? Kowalczyk wtedy borykał się z problemami w Betisie Sewilla, coraz rzadziej występował na boisku i poważnie myślał o zmianie barw klubowych. Brak ogrania był aż nadto widoczny w meczu z Węgrami, w którym nie wykorzystał co najmniej dziesięciu okazji stworzonych przez kolegów drużyny. – „Napastnik, który nie zdobywa goli, nie przedstawia wielkiej wartości. Teraz przynajmniej wiemy, dlaczego Kowala nie chcą już w Betisie” – komentowała Piłka Nożna. Nieszczęście spotkało Andrzeja Juskowiaka, któremu już w 13 min. rywale rozcięli nogę i lekarze zmuszeni byli założyć mu aż sześć szwów!
Historia 26 dotychczasowych kontaktów nie przedstawiała się dla nas najlepiej, bo zdołaliśmy odnieść tylko 5 zwycięstw, natomiast rywale triumfowali aż 19-krotnie! Bilans bramkowy 34-84 również miażdżył naszą reprezentację. Jednakże dwie ostatnie konfrontacje z 23 września 1987 r. i 4 maja 1994 rozegrane w Warszawie i Krakowie zakończyły się zwycięstwem biało-czerwonych dwukrotnie 3-2.
Zespół węgierski w 1997 r. zaliczał się do średniaków europejskich i prezentował podobny poziom sportowy, co reprezentacja Polski, jednak w przeciwieństwie do nas, Węgrzy wciąż zachowywali szansę awansu na mundial. W zespole znajdowało się kilka wybitnych jednostek, gdzie największą gwiazdą był 29-letni Flórián Urbán z Anderlechtu Bruksela (27 meczów i 4 gole w kadrze). Inni znani zawodnicy to Gabor Halmai z MTK Budapeszt, Bela Illes też z MTK, Tamas Sandor z Torino Calcio (cała trójka nie przyjechała na awody) czy Laszlo Klausz z SV Salzburg.
Mecz z Węgrami miał nie tylko wymiar sportowy, ale jeszcze inny cel – cały dochód przeznaczono dla ofiar tragicznej powodzi, która dotknęła Polskę w 1997 r. – „PZPN już wcześniej przeznaczył 25 tys. zł na ten cel, a teraz dołożył do tego skromnego datku cały dochód ze sobotniego spotkania – wpływy z biletów, ze sprzedaży praw telewizyjnych, premie przeznaczone dla zawodników oraz indywidualne datki zbierane w szatniach i loży honorowej. W sumie, jak pobieżnie wyliczył Michał Listkiewicz, powinno się z tego uzbierać przynajmniej ze sto tys. zł” – napisała Piłka Nożna.
Reprezentacja Polski pod wodzą Janusza Wójcika nareszcie zaprezentowała dobry futbol, dominowała na boisku przez pełne dziewięćdziesiąt minut, stworzyła sytuacje bramkowe i, co najważniejsze, triumfowała 1-0. Rywale nie stworzyli natomiast żadnej groźnej okazji, dlatego nasi bramkarze Aleksander Kłak i Grzegorz Szamotulski nie mieli okazji pokazać swojego kunsztu. Dziennikarze najbardziej pochwalili kapitana zespołu Jerzego Brzęczka, który zagrał mecz jak na prawdziwego lidera i rozgrywającego przystało. Piłkarz Tirolu Innsbruck był poważnym kandydatem, aby zastąpić w tej roli Piotra Nowaka. Jedyna bramka padła w 59 min., kiedy Krzysztof Ratajczyk, niczym kiedyś Jerzy Gorgoń, mocno huknął z dystansu. Zdobyty przez niego gol z rzutu wolnego był najcudowniejszej urody.
Powiedzieli po meczu:
Wojciech Kowalczyk (Betis Sewilla): - „Gdybyśmy przegrali lub zremisowali, to z powodu niewykorzystanych przeze mnie kilku sytuacji byłaby to wyłącznie moja wina. Żałuję zwłaszcza niewykorzystanej sytuacji na 2-0. Trudno mi o luz psychiczny przez to, że nie gram w zespole ligowym. Zabrakło mi ogrania. Poza tym miałem… tremę, bo bardzo chciałem się pokazać warszawskiej publiczności. Jedna ogólnie mogę być zadowolony ze swojej postawy, a najbardziej ze zwycięstwa i dobrej gry reprezentacji. Moje sprawy transferowe być może wyjaśnią się w najbliższych dniach. Nie chciałbym tracić kolejnego roku i zamierzam opuścić Betis. Jeśli Legia by mnie chciała, chętnie zagrałbym na Łazienkowskiej. Gdybym miał porównać reprezentację pod Piechniczkiem i Wójcikiem, to różnica jest taka, jak między reprezentacjami Azerbejdżanu i Niemiec”.
Dokumentacja meczowa:
Mecz oficjalny numer 558:
6 września 1997, Warszawa (Stadion Legii)
Polska – Węgry 1-0 (0-0)
1-0 – Krzysztof Ratajczyk (59)
Sędziował: Josef Krula (Czechy)
Widzów: 10 000
Żółte kartki: Jóźwiak – Geress, Farkasházy
Polska: Aleksander Kłak (1970, Royal Antwerp-Belgia, 7/0) (46. Grzegorz Szamotulski, 1976, Legia Warszawa, 7/0) – Krzysztof Ratajczyk (1973, Rapid Wiedeń-Austria, 5/1) (69. Krzysztof Bukalski, 1970, Racing Genk-Belgia, 13/2), Tomasz Łapiński (1969, Widzew Łódź, 20/0) (46. Jacek Zieliński, 1967, Legia Warszawa, 18/1), Marek Jóźwiak (1967, EA Guingamp-Francja, 10/0) – Adam Ledwoń (1974, GKS Katowice, 12/1) (46. Mirosław Szymkowiak, 1976, Widzew Łódź, 1/0), Radosław Michalski (1969, Widzew Łódź, 11/0) (46. Tomasz Wałdoch, 1971, VfL Bochum-Niemcy, 39/2), Jerzy Brzęczek (1971, kapitan, Tirol Innsbruck-Austria, 26/2), Sławomir Majak (1969, Hansa Rostock-Niemcy, 8/0) (72. Tomasz Sokołowski, 1970, Legia Warszawa, 10/1), Tomasz Iwan (1971, PSV Eindhoven-Holandia, 6/0) – Andrzej Juskowiak (1970, Borussia Moenchengladbach-Niemcy, 23/9) (13. Jacek Dembiński, 1969, HSV Hamburger-Niemcy, 7/0), Wojciech Kowalczyk (1972, Betis Sewilla-Hiszpania, 30/6). Selekcjoner: Janusz Wójcik (1)
Węgry: Szabolcs Sáfár (SV Salzburg-Austria, 8/0) – Vilmos Sebők (Ujpest Budapeszt, 9/1) (46. Attila Dragóner, Ferencvaros Budapeszt, 5/0), Flórián Urbán (kapitan, Anderlecht Bruksela-Belgia, 28/4), Zoltán Geress (Vasas Budapeszt, 1/0), András Keresztúri (Slovan Bratysława-Słowacja, 16/2) (55. Zoltán Szlezák, Ujpest Budapeszt, 8/0) – Tibor Dombi (VSC Debreczyn, 12/0) (77. Gábor Egressy, MTK Budapeszt, 7/0), Péter Lipcsei (Ferencvaros Budapeszt, 35/1) (65. László Farkasházy, MTK Budapeszt, 6/0), Elek Nyilas (Ferencvaros Budapeszt, 11/2) (88. Norbert Nagy, Ferencvaros Budapeszt, 16/1), Mihály Mracskó (ETO Győr, 21/0) – Gábor Torma (Roda JC Kerkrade-Holandia, 7/0), Zoltán Kovács (Ujpest Budapeszt, 4/2) (46. László Klausz, SV Salzburg-Austria, 24/5). Trener: János Csank (15)