Reprezentacja Polski przed ostatnim przedwojennym meczem z wicemistrzem świata - drużyną Węgier. Stoją od lewej: Władysław Szczepaniak, Adolf Krzyk, Wilhelm Góra, Ernest Wilimowski, Edward Jabłoński, Leonard Piątek, Henryk Jaźnicki, Ewald Dytko, Paweł Cyganek, Edmund Giemsa, Ewald Cebula i Marian Jankowiak (rezerwowy bramkarz). Fot. NAC. Kolor Rafał Jach
- „Węgrzy dali specjalny dowód głębokiej przyjaźni nie odwołując swego przyjazdu do Warszawy, mimo chmur gromadzących się na horyzoncie i postąpili inaczej niż Niemcy, którzy odwołali wyznaczony na ten sam dzień mecz w Szwecji” – pisał Przegląd Sportowy. 27 sierpnia 1939 r. Polacy zagrali jeden z najlepszych meczów w swojej historii.
Cała Europa przygotowywała się do zbliżającej się wielkimi krokami wojny. W Polsce także trwała mobilizacja. Niespodziewanie dodatkową siłę do walki i nadzieję dali rodakom polscy piłkarze, którzy w obecności 20.000 widzów na stadionie przy ulicy Łazienkowskiej w Warszawie zmierzyli się z Węgrami, wicemistrzami świata z 1938 r.
Trener reprezentacji Józef Kałuża otrzymał dodatkowe wsparcie szkoleniowe od Anglika Alexa Jamesa. To właśnie James (nie było go na stadionie podczas meczu) ustalał taktykę na mecz z Madziarami - mieliśmy grać defensywnie. James zaryzykował, pozwalając zadebiutować w podstawowym składzie trzem zawodnikom: Edwardowi Jabłońskiemu (Cracovia), Henrykowi Jaźnickiemu (Polonia Warszawa) i Pawłowi Cygankowi (Fablok Chrzanów). W 31. minucie Jaźnickiego zmienił czwarty debiutant Stanisław Baran (Warszawianka).
Spotkanie rozpoczęło się o godz. 17.00. Była upalna niedziela. Fiński sędzia Esko Pekkonen (sędziował w 1936 r. mecz Łotwa-Polska, wygrany przez biało-czerwonych 6-2) wyprowadził obie jedenastki na murawę. Od pierwszego gwizdka inicjatywę przejęli goście, jednak w polskiej bramce świetnie spisywał się golkiper Brygady Częstochowa, Adolf Krzyk. Wicemistrzowie świata znaleźli na niego sposób w 14 min. Po centrze László Gyetvai, Edward Jabłoński uchylił się przed piłką, futbolówka spadła pod nogi Gyuli Zsengelléra, który strzałem „pod sztangę” zapewnił przyjezdnym prowadzenie. Biało-czerwoni próbowali wyrównać, ale uderzenie Ernesta Wilimowskiego na rzut rożny sparował Ferenc Sziklai. Goście przeważali i swoją dominację udokumentowali drugim golem. W 30 min. po akcji Gyetvaia z Gézą Toldim, Sándor Ádám podwyższył prowadzenie Węgrów.
Od momentu utraty drugiego gola z Polaków zeszło ciśnienie. Niemający nic do stracenia gospodarze rzucili się do ataku. Próbowali Wilhelm Góra, Edmund Giemsa i Paweł Cyganek. Polacy zdobyli kontaktowego gola w 33 min., kiedy Ewald Dytko zagrał do Leonarda Piątka, który zagraniem głową uruchomił Ernesta Wilimowskiego, genialny snajper przerzucił piłkę nad Sziklaiem i było już tylko 1-2. Co ciekawe, Ewald Dytko popisał się jedną z najbardziej heroicznych interwencji w meczu. Gdy Madziarzy wykonywali korner, piłkarz Dębu Katowice wybił piłkę głową z naszego pola karnego w jednym ręku ściskając spodenki, w których chwilę wcześniej pękła guma! Do przerwy biało-czerwoni walczyli, atakowali, jednak Sziklai nie dał się pokonać.
Po zmianie stron Polacy całkowicie przejęli kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami. Potwierdziły się doniesienia dziennikarzy z Budapesztu, o tym, że Węgrzy są w słabszej dyspozycji i mają kłopoty kondycyjne. W defensywie biało-czerwonych świetnie spisywali się Edmund Giemsa i Władysław Szczepaniak, natomiast Wilhelm Góra całkowicie wyłączył z gry prawą stronę węgierską, a motorem napędowym naszej reprezentacji był wszędobylski Ewald Dytko. Genialny Ernest Wilimowski niespodziewanie znalazł partnera do gry z przodu w ambitnym Pawle Cyganku, który bez kompleksów walczył przed dwudziestotysięczną publicznością tak, jakby grał na boisku w Chrzanowie.
W 64 min. Edward Jabłoński podaniem spod linii bocznej własnej połowy posłał w bój Leonarda Piątka, a ten z kolei zagrał do Ernesta Wilimowskiego. Snajper Ruchu z łatwością uwolnił się od kryjącego go obrońcy i z bliska umieścił piłkę w rogu węgierskiej bramki. W 74 min. Adolf Krzyk obronił uderzenie z kilku metrów Zsengelléra. Chwilę później po zagraniu Stanisława Barana, Sándor Biró zatrzymał piłkę ręką w polu karnym i sędzia Pekkonen bez wahania pokazał na rzut karny, który na bramkę zamienił grający z obandażowaną ręką Leonard Piątek. W 76 min. Ernest Wilimowski wbiegł między Károlyego Kisa oraz Biró i potężnym strzałem zdobył czwartą bramkę dla Polaków.
Biało-czerwoni do końca spotkania skutecznie się bronili, mimo iż rywale naciskali ze zdwojoną siłą. Dwukrotnie niecelnie uderzał Adam, z rzutów wolnych chybiał najlepszy w szeregach gości János Dudás, zaś Zsengellér posłał piłkę do siatki, lecz fiński arbiter odgwizdał pozycję spaloną.
W ekipie wicemistrzów świata zawiodła największa gwiazda, dr György Sárosi. Piłkarz Ferencvarosu był aplikantem sądowym i za kilka miesięcy miał zostać adwokatem. Polscy kibice dworowali sobie z piłkarza gości, twierdząc, że postawą na boisku potwierdził, iż poziom węgierskiej adwokatury nie stoi zbyt wysoko… Z kolei największe brawa od licznie zebranej publiczności zebrali nie polscy piłkarze, czy owacyjnie witani w stolicy rywale, lecz rezerwiści z maskami przeciwgazowymi przewieszonymi przez ramię, którzy w ostatniej chwili zostali wpuszczeni na stadion.
Znamienne były słowa prezesa PZPN, pułkownika Kazimierza Glabisza, który na pomeczowym bankiecie w Klubie Urzędników Ministerstwa Spraw Zagranicznych powiedział: – „Piłkarstwo polskie rozpoczęło swą historię powojenną od meczu z Węgrami. I kto wie czy dzisiejszy mecz nie jest ostatni przed wojną”.
Reprezentacja Węgier spięła zatem przedwojenną klamrę międzypaństwowych meczów kadry. W ciągu 18 lat uzbierało się ich 86. 26 pojedynków wygraliśmy, 15 zremisowaliśmy, 45 zakończyło się naszą porażką. Wygrana z aktualnymi wówczas wicemistrzami świata była jedynym zwycięstwem biało-czerwonych w 1939 r. Wcześniej przegrali 0-4 z Francją oraz remisowali 3-3 z Belgią i 1-1 ze Szwajcarią. Na wrzesień zaplanowano towarzyską potyczkę z Bułgarią, a później kadra miała w planach wyjazd na mecz z Jugosławią w Belgradzie. Z powodu wojny spotkań nie rozegrano.
Grzegorz Ziarkowski
ARTYKUŁ BĘDZIE UZUPEŁNIONY
Dokumentacja meczowa:
Mecz oficjalny numer 83
27 sierpnia 1939, Warszawa (Stadion Wojska Polskiego), mecz towarzyski
Polska – Węgry 4-2 (1-2)
0-1 – Gyula Zsengellér (14), 0-2 – Sándor Ádám (30), 1-2 – Ernest Wilimowski (33), 2-2 – Ernest Wilimowski (64), 3-2 – Leonard Piątek (73 karny), 4-2 – Ernest Wilimowski (75)
Sędziował: Esko Pekonen (Finlandia)
Widzów: 20 000
Polska: Adolf Krzyk (107, Brygada Częstochowa, 6/0) – Edmund Giemsa (1912, Ruch Chorzów, 9/0), Władysław Szczepaniak (1910, kapitan, Polonia Warszawa, 31/0) – Wilhelm Góra (1916, Cracovia, 16/0), Ewald Dytko (1914, Dąb Katowice, 22/0), Edward Jabłoński (1919, Cracovia, 1/0) – Henryk Jaźnicki (1917, Polonia Warszawa, 1/0) (31. Stanisław Baran, 1920, Warszawianka, 1/0), Leonard Piątek (1913, AKS Chorzów, 17/11), Ewald Cebula (1917, Śląsk Świętochłowice, 2/0), Ernest Wilimowski (1916, Ruch Chorzów, 22/21), Paweł Cyganek (1913, Fablok Chrzanów,1/0). Trener: Józef Kałuża (40)
Węgry: Ferenc Sziklai (Ujpest Budapeszt, 1/0) – Károly Kis (Hungaria MTK Budapeszt, 4/0), Sándor Biró (Hungaria MTK Budapeszt, 38/0) – Antal Szalay (Ujpest Budapeszt, 24/0), József Turay (kapitan, Hungaria MTK Budapeszt, 48/11), János Dudás (Hungaria MTK Budapeszt, 15/1) – Sándor Ádám (Ujpest Budapeszt, 2/1), György Sárosi (Ferencvaros Budapeszt, 51/38), Gyula Zsengellér (Ujpest Budapeszt, 19/18), Géza Toldi (Ferencvaros Budapeszt, 43/24), László Gyetvai (Ferencvaros Budapeszt, 7/1). Trener: Dénes Ginzery (1)