Ta jedenastka (opis poniżej) dostąpiła zaszczytu gry w historycznym pierwszym meczu reprezentacji Polski. Dzielnie walczyła z potęgą węgierską przegrywając tylko 0-1.
Polski proporzec z tego meczu
W piątek 16 grudnia o godz. 11:40 reprezentacja Polski wyjechała z Krakowa do Budapesztu. Delegacja Polski liczyła aż 21 osób, bo oprócz piłkarzy, w pociągu znaleźli się m.in. trener Imre Pozsonyi, dr Edward Cetnarowski czy sekretarz Jan Weyssenhoff. Z jakimi nadziejami biało-czerwoni udali się na pierwszy w historii mecz oficjalny? Przegląd Sportowy napisał: – „W żadnym kraju nie czyniono tak starannych przygotowań do zawodów międzypaństwowych jak u nas. Dzięki temu, że w listopadzie kluby zakończyły starym zwyczajem swój sezon, poświęcono cały miesiąc na to, by wybrać najodpowiedniejszych kandydatów i by ich utrzymać w treningu choćby tylko przez urządzanie zawodów... Drużyna zatem miała dość czasu i sposobności, by wzajemnie się poznać, zgrać i stworzyć całość, która niczym się nie różni od zespołu jakiegoś klubu”.
Pomimo że podróż Polaków była długa i męcząca, to przebiegła w dobrych nastrojach. Zadbał oto choćby Wacław Kuchar, który niczym wytrwany magik zachwycił swoich towarzyszy podróży sztuczkami z kart i chusteczki.
Po przyjeździe do Budapesztu naszą drużynę odwieziono do luksusowego hotelu. Piłkarze nie byli zadowoleni, bo przez spóźnienie pociągu położyli się spać dopiero o drugiej w nocy, a przecież jeszcze tego samego dnia czekał ich mecz z Węgrami! – „Wszyscy niewypoczęci, ociężali, pochmurni jak niebo w tym dniu” – pisał PS. Jakby było mało problemów lider drużyny Józef Kałuża złapał grypę i z gorączką wystąpił przeciwko Węgrom. Natomiast Ludwik Gintel zjadł tyle paprykowego gulaszu, że potem podczas meczu łapały go bóle brzucha!
18 grudnia o godz. 13:45 polska drużyna w pięknych biało-czerwonych strojach wybiegła na boisko MTK. Przywitały ją oklaski 10-tysięcznej widowni. Mecz zaczął się o godz. 13:50. Naprzeciw Polaków stanęła silna jedenastka węgierska, która przystąpiła do meczu mając na koncie w tym roku trzy cenne zwycięstwa z Niemcami Południowymi 3-0, Niemcami Środkowymi 3-2 oraz Szwecją 4-2. Dla „Madziarów”, którzy grali na międzynarodowej arenie od 1902 r., był to już 80. oficjalny mecz! Gospodarze będąc zaprawieni w bojach liczyli na wysokie zwycięstwo z biało-czerwonymi. Marian Einbacher swój debiut w reprezentacji Polski wspomniał na łamach księgi jubileuszowej: „25 lat Warty Poznań”. – „Wkraczając na boisko byłem oszołomiony ogromem dwupiętrowych trybun, okalających wspaniałą arenę. Zniknęliśmy w podziemiach olbrzymich trybun i po otrzymaniu nieodzownych w takich sytuacjach instrukcji od naszego kierownictwa, ażeby przede wszystkim wydać wszystko z siebie, grać fair itd., opuściliśmy w różnych nastrojach szatnię, by się znaleźć wkrótce na boisku. Pogoda dopisała, mieliśmy pochmurny dzień i w dodatku 14 stopni ciepła. Jak na grudzień temperatura niebywała…”
- „Gra rozpoczyna się w szalonym tempie” – zaczął sprawozdanie PS. Węgrzy rzucili się do szaleńczych ataków, ale Polacy potrafili stawić zacięty opór - podobnie jak kilka miesięcy wcześniej Cracovia również goszcząca w Budapeszcie. – „W 18 minucie Wiener II centruje: robi się tłok pod bramką polską, z którego korzysta Szabó, strzelając po wyminięciu Marczewskiego z bliskiej odległości pierwszą i jedyną bramkę dla Węgrów” – PS opisuje historyczną pierwszą utraconą bramkę przez Polaków. W kolejnych minutach gry biało-czerwoni ruszyli do zdecydowanych ataków, a Węgrzy zaskoczeni tym faktem dopuszczali się jedynie fauli. Po jednym z nich na kilka minut stracił przytomność Wacław Kuchar. W 44 min. gospodarze stanęli przed stuprocentową szansą podwyższenia wyniku, kiedy György Molnar został sfaulowany przez Artura Marczewskiego w obrębie pola karnego. Ale nawet tak świetna okazja jak „jedenastka” nie została wykorzystana przez Károly’ego Fogla, który strzelił wysoko nad poprzeczką. – „W pierwszej połowie gry Węgry mieli przygniatającą przewagę nad naszą drużyną, grającą bardzo słabo” – podsumował PS.
W drugiej połowie to nieoczekiwanie Polacy zaczęli dyktować warunki na boisku. W bramce węgierskiej nastąpiła zmiana, kontuzjowanego Károly’ego Zsáka zastąpił Ignác Amsel. Debiutant z prowincjonalnego klubu popełniał wiele błędów i tylko cud sprawił, że Polacy nie wykorzystali jego słabej formy. Tak doświadczony piłkarz jak Wacław Kuchar nie strzelił nawet do pustej bramki, a kilka minut później w rewanżu György Molnar trafił w poprzeczkę. Do końca spotkania „Madziarzy” próbowali uzyskać kolejne gole, ale na posterunku stał największy bohater w naszej drużynie bramkarz Jan Loth. - „Przez początkowe dwadzieścia minut trwały huraganowe ataki Węgrów na naszą bramkę, wstrzymywane szczęśliwie przez naszą defensywę. Kontrakcje naszego ataku ograniczały się wyłącznie do sporadycznych wypadów, zresztą niegroźnych… Nasze tyle formacje z największym wysiłkiem rozbijały rafinowane kombinacje świetnych napastników węgierskich. Bywały wypadki, że trzech naszych nie dało rady takiemu Węgrowi…” – wspominał Marian Einbacher.
Wynik 0-1 był sporym sukcesem biało-czerwonych. Graliśmy z silną drużyną, w której składzie zobaczyliśmy wspaniałych piłkarzy takich jak: Károly Fogl, Vilmos Kertész, który na koncie miał 34 mecze i 11 goli, i przede wszystkim legendarny Imre Schlosser, który do meczu z Polską przystąpił z kapitalnym bilansem 58 goli w 65 meczach! Trener Gyula Kiss pozwolił też zagrać piłkarzom, którzy mieli mniejsze doświadczenie albo dopiero debiutowali w kadrze.
Dziennikarze życzliwie podsumowali pierwszy występ polskiej reprezentacji, która była zmęczona po podróży i nie mogła osiągnąć lepszego wyniku. Przegląd Sportowy pochwalił Imre Schlossera i György Molnara, a skrytykował bramkostrzelnego kapitana Vilmosa Kertésza, który był najsłabszym ogniwem u gospodarzy. U biało-czerwonych najbardziej zawiódł atak, a nasz lider Józef Kałuża, z powodu choroby, był jedynie cieniem świetnego piłkarza Cracovii. Najlepszy w polskiej ekipie okazał się być bramkarz Jan Loth, który obronił wiele niebezpiecznych strzałów gospodarzy. – „Loth II natomiast był naszą chlubą w tym dniu. Był on najlepszym graczem na placu” – napisał Tygodnik Sportowy. - „Wieczorem odbył się wspaniały bankiet, wygłaszano przemówienia i toasty no i pito dużo węgierskiego wina. Wkraczając na terytorium Polski, wpadły nam do rąk dodatki nadzwyczajne, opisujące przebieg meczu. Podkreślano w nich, że Loth bronił fenomenalnie, a najlepszymi z drużyny byli: Cikowski, Styczeń, Gintel i Einbacher” – czytamy we wspomnieniach Mariana Einbachera .
A MIAŁA BYĆ AUSTRIA
Nie Węgrzy, ale Austriacy mieli być naszym pierwszym przeciwnikiem w 1921 roku. W 1920 roku prezes austriackiego związku „Fussball-Bund” podpisał stosowną umowę z Polskim Związkiem Piłki Nożnej. Towarzyski mecz odbyć się miał 3 lipca 1921 w Krakowie. Z nieznanych do dziś przyczyn, na kilka tygodni przed spotkaniem, Austriacy zerwali umowę. Działacze uznali, że bardziej atrakcyjny okaże się dla nich wyjazd do Skandynawii na mecze z Szwecją i Finlandią. Legendarny „Wunderteam” prowadzony przez Hugo Meisla nasi kibice zobaczyli dopiero w 1935 roku.
SYGNET DLA SCHLOSSERA
„Jestem pod wrażeniem gry Cracovii. W Budapeszcie tak grać potrafią jedynie MTK i FTC” – mówił do polskich dziennikarzy jeden z najlepszych piłkarzy świata, Imre Schlosser, podczas tournée Cracovii na Węgrzech w 1921 roku. Na bankiecie zorganizowanym po meczu Węgry – Polska, kapitan naszej drużyny Tadeusz Synowiec wręczył złoty sygnet dla najlepszego węgierskiego zawodnika Schlossera. Miał on uczcić jubileusz 70 spotkań w drużynie narodowej Węgier. Według dzisiejszych oficjalnych wyliczeń, dla Schlossera był to 65 występ w drużynie narodowej. Co ciekawe, węgierski związek zapomniał o jubileuszu swojego zawodnika. Schlosser, chcąc się odwdzięczyć naszym rodakom, obiecał wysłać do P.Z.P.N., pamiątkową plakietę, a naszemu kapitanowi Józefowi Kałuży wręczył swoje zdjęcie.
POLSKA KONTRABANDA
Podczas podróży na Węgry, na granicy z Czechosłowacją, miejscowi celnicy oskarżyli Polskę o kontrabandę, gdy znaleźli u trenera Imrego Pozsonyiego koszyk pełen żywności. Jak tłumaczyli się potem nasi piłkarze, zabrali ze sobą jedzenie, by ograniczyć wydatki w podróży. Co ciekawe, Polacy byli gotowi zjeść całą żywność podczas rewizji. Celnicy z uśmiechem na twarzy pozwolili piłkarzom zachować jedzenie na dalszą podróż.
PRZYGODNI WALUCIARZE
Przegląd Sportowy wystosował przyjacielski apel do osób, którzy wybierali się na mecz Węgry – Polska. Dziennikarze ostrzegali przede wszystkim przed przygodnymi waluciarzami. „Ogółem spodziewany jest wyjazd co najmniej 30 osób oprócz drużyny i przedstawicieli P.Z.P.N. Zaleca się tym osobom zaopatrzenie się w żywność na całą dobę i w pewną ilość koron czeskich i węgierskich na zakup biletów jazdy i na drobne wydatki, a to dlatego, że wymiana marek polskich na walutę zagraniczną na stacjach kolejowych wzmoże znacznie koszty podróży wobec znanego zdzierstwa przygodnych waluciarzy. Kto chce uzyskać przez trenera Pozsonyi’ego tańszą wizę czeską i węgierską, ten powinien najpóźniej do poniedziałku 12 b.m. nadesłać gotowy paszport z załączeniem kwty Mp. 2000 na ręce sekretarza P.Z.P.N. dr. Jana Weyssenhoffa”
IMRE POZSONYI
Ur. 12.12.1880 (Budapeszt) - 4.1932 (Nowy Jork, USA)
Józef Szkolnikowski dokonał oczywistego i słusznego wyboru mianując trenerem polskiej kadry Imrego Pozsony’ego. Po pierwsze, to był Węgier, a więc doskonale znał rzemiosło piłkarskie naszych bratanków. Po drugie, w 1921 roku był najlepszym szkoleniowcem w naszym kraju, poprowadził Cracovię do mistrzostwa Polski. Pozsonyi jako piłkarz związany był z MTK Budapeszt. Dobra gra zaowocowała powołaniem do reprezentacji. Nie miał jednak on szczęścia do debiutów, bo wystąpił w przegranym debiutanckim meczu swojego kraju z Austrią 0:5 w 1902 roku, a 19 lat później przegrał prowadząc Polskę.
Pozsonyi w Polsce pojawił się w maju 1921 roku i prowadził Cracovię do września 1922 roku. W dalszej karierze prowadził samą FC Barcelonę, z którą zdobył Puchar Króla i Mistrzostwo Katalonii w 1925 roku! W latach 1926-28 przebywał na ojczyźnie, gdzie poprowadził Gradanski Zagrzeb do dwukrotnego mistrzostwa Jugosławii w 1926 i 1928 roku. Także w tym czasie był trenerem Ujpestu Budapeszt. Pod koniec lat 20 wyjechał do Stanów Zjednoczonych, gdzie umarł w 1932 roku.
Józef SZKOLNIKOWSKI
13.3.1889 (Kuna, Ukraina) – 19.1.1958 (Katowice)
Zamiłowanie do piłki nożnej pojawiło się jeszcze w czasach szkolnych, kiedy założył drużynę piłkarską Wisłę Kraków. Jego ukochany klub urósł w potęgę, a Szkolnikowski został jej prezesem w latach 1921-1923. Jako prezes pracował także w Krakowskim Okręgowym Związku Piłki Nożnej oraz w P.Z.P.N. na stanowisku wiceprezesa (od początku istnienia P.Z.P.N., czyli 1919 roku) oraz był szefem Wydziału Gier. To właśnie jemu przypadła zaszczytna rola przygotowania reprezentacji Polski na pierwszy mecz z Węgrami. Do pomocy zatrudnił trenera Cracovii Imrego Pozsonyiego. Wkrótce po meczu z Węgrami zrezygnował z działalności w P.Z.P.N. i poświęcił się pracy w Wiśle.
Szkolnikowski interesował się nie tylko piłką. Był sędzią piłkarskim, ale też i lekkoatletycznym, brał udział w mistrzostwach Polski. Na co dzień był majorem saperów Wojska Polskiego. Walczył w wojnie obronnej w 1939 roku. Przez kilka lat przebywał na emigracji w Szkocji. Odznaczony wieloma medalami i orderami.
mg
Fot. Tygodnik Sportowy i Przegląd Sportowy
Dokumentacja meczowa
Mecz oficjalny numer 1
18 grudnia 1921, Budapeszt (Hidegkuti Nándor Stadium MTK, Węgry), mecz towarzyski
Węgry – Polska 1-0 (1-0)
1-0 – Jenő Szabó (18)
Sędziował: Emil Grätz (Czechosłowacja)
Widzów: 10 000
Węgry: Károly Zsák (33. FC Budapeszt, 22/0) (46. Ignác Amsel, Békéscsabai Előre, 1/0) – Károly Fogl (Újpest Budapeszt, 12/0), Gyula Mándi (MTK Budapeszt, 3/0) – Vilmos Kertész (kapitan, MTK Budapeszt, 34/11), Gábor Obitz (Ferencváros Budapeszt, 2/0), Zoltán Blum (Ferencváros Budapeszt, 19/0) – István Pluhár (BEAC Budapeszt, 2/0), György Molnar (MTK Budapeszt. 5/0), Jenö Szabó (III. Kerületi Budapeszt, 1/1), Imre Schlosser (MTK Budapeszt, 65/58), Jenö Wiener (Ferencváros Budapeszt, 1/0). Trener: Gyula Kiss
Polska: Jan Loth (1900, Polonia Warszawa, 1/0) – Ludwik Gintel (1899, Cracovia, 1/0), Artur Marczewski (1896, Polonia Warszawa, 1/0) – Zdzisław Styczeń (1894, Cracovia, 1/0), Stanisław Cikowski (1899, Cracovia, 1/0), Tadeusz Synowiec (kapitan, 1889, Cracovia, 1/0) – Stanisław Mielech (1894, Cracovia, 1/0), Wacław Kuchar (1897, Pogoń Lwów, 1/0), Józef Kałuża (1896, Cracovia, 1/0), Marian Einbacher (1900, Warta Poznań, 1/0), Leon Sperling (1900, Cracovia, 1/0). Trener: Imre Pozsonyi (1880, Węgry)