Bramkarz Wisły Jerzy Jurowicz nie ponosił winy przy utracie trzech bramek przez Polskę B
Działacze gdańskiego OZNP bardzo poważnie podeszli do zawodów międzypaństwowych pomiędzy Polską B a Węgrami B rozegranych 10 lipca 1949 roku. Przez wiele dni specjalna komisja przygotowywała pieczołowicie stadion miejski we Wrzeszczu. Na tą okazję odnowiono 3300 miejsc siedzących polus dodano ławki boczne na kolejne 2000 miejsc. A jeśli dodamy do tego miejsca stojące, stadion mógł pomieścić nawet 35000 kibiców! I właśnie tylu fanów obserwowało na żywo zawody z Węgrami. Same Związki Zawodowe, Samopomoc Chłopska i wojsko zgłosiło zapotrzebowanie na 25000 biletów ulgowych! Mecz przysporzył więc nie lada kłopoty organizatorom choćby ze względu na letni termin. – „Organizatorzy mają najpoważniejsze kłopoty przygotowaniem odpowiednich kwater, ponieważ w tym czasie przewidziany jest do Gdańska i Sopotu duży zjazd wczasowiczów” – komentował Sport.
Na początku lipca Kapitanat Związkowy z Mieczysławem Szymkowiakiem na czele ustalił składy reprezentacji Polski. Do drużyny B zostali powołani: Jerzy Jurowicz (1920, Wisła Kraków), Henryk Skromny (1926, Legia Warszawa), Mieczysław Dudek (1924, Wisła Kraków), Stanisław Flanek (1919, Wisła Kraków), Antoni Wołosz (1920, Polonia Warszawa), Zygfryd Słoma (1927, Lech Poznań), Mieczysław Szczurek (1923, Wisła Kraków), Teodor Wieczorek (1923, AKS Chorzów), Mieczysław Tarka (1919, Lech Poznań), Marian Skrzypniak (1921, Warta Poznań), Alfred Kokot (1928, Lechia Gdańsk), Teodor Anioła (1925, Lech Poznań), Mieczysław Nowak (1918, Garbarnia Kraków), Jerzy Krasówka (1924, Szombierki Bytom), Jan Wiśniewski (1922, Polonia Bytom), Jerzy Brzeski (1926, SGKS Grudziądz) i Józef Rembecki (1928, Pomorzanin Toruń).
Drużyna węgierska bardzo poważnie potraktowała zawody, przez tydzień uczestniczyła w zgrupowaniu koło Debreczyna. Do Gdańska drużyna wyjechała już 8 lipca rano. Co ciekawe, Węgrzy nie chcieli lecieć samolotem, mając w pamięci wypadek i śmierć wielu piłkarzy AC Torino, toteż zdecydowali się wynająć specjalny pociąg.
Niestety, trzy mecze rozegrane przez Polskę A, B i juniorów z drużynami węgierskimi zakończyły się sromotnymi porażkami, odpowiednio: 2-8, 0-3 i 2-6! Mecz rozegrany we Wrzeszczu był najlepszym widowiskiem z całego repertuaru. Polacy grali w białych koszulkach i czerwonych spodenkach. Marynarka wojenna odegrała hymny państwowe obu drużyn.
– „Nie mogliśmy wygrać tego meczu, choć po pierwszej połowie, w której walczyliśmy w warunkach niekorzystnych pod słońce i wiatr nawet nadzieje na sukces nie były całkiem bezpodstawne. Wspaniale grała w tym okresie polska defensywa. Węgrzy nie mogli przebić szczelnego puklerza ochraniającego naszą bramkę. A gdy to im się już udawało, niebezpieczeństwo likwidował Jurowicz” – pisał Sport. W pierwszej połowie biało-czerwoni zagrali z wielkim poświęceniem, zaangażowaniem i ofiarnością. Czy mogli strzelić gola? Raczej nie, bo Węgrzy byli mistrzami w ofsajdach i wielokrotnie Polacy trafiali właśnie w takie pułapki. – „Bywały momenty, kiedy obrona węgierska chwytała na spalonym 4, a czasami 5 naszych napastników” – pisał PS. Podobno polski sędzia Władysław Michalik odgwizdał aż 22 spalone!
Po przerwie Węgrzy udowodnili, że pod względem techniki i umiejętności piłkarskich nie mają sobie równych w Europie. Brawa należą się naszym piłkarzom, że tak długo utrzymywali bezbramkowy wynik. Dopiero w 73 min László Budai z Ferencvarosu zdobył głową prowadzenie dla gości. – „To był moment zwrotny spotkania. Polacy najwyraźniej speszyli się niepowodzeniem a gdy w kilka chwil później Mészáros podwyższył wynik, przyszło załamanie… Ten piłkarski goliat był zaskoczony ambicją, olbrzymim sercem do gry, ofiarnością, jakie polski Dawid mu przeciwstawił. Węgrzy byli zaskoczeni znakomitą obroną naszej drużyny. Kiedy również 20 minut drugiej części meczu nie przyniosły rezultatu, bodaj zwątpili w sukces. Trzeba było widzieć radość, z jaką obcałowywali Budaia, gdy ten posłał piłkę tuż obok słupka do siatki. I trzeba było słyszeć, co powiedział po tej bramce Jurowicz, który kilka sekund przed główką Węgra alarmował sędziego ofsajdem” – komentował Sport. W 35 min. goście zdobyli drugą bramkę, a pięknym strzałem z odległości 28 metrów popisał się Ferenc Szabó. Mocno uderzona piłka wylądowała w samym okienku Jerzego Jurowicza. Ta bramka na tyle zdeprymowała Polaków, że minutę później József Mészáros ustalił wynik spotkania na 3-0 dla Węgrów.
Dokumentacja meczowa:
Mecz oficjalny
10 lipca 1949, Gdańsk (Stadion Miejski we Wrzeszczu), mecz towarzyski
Polska B – Węgry B 0-3 (0-0)
0-1 – László Budai (73), 0-2 – Ferenc Szabó (80), 0-3 – József Mészáros (81)
Sędziował: Władysław Michalik (Polska)
Widzów: 35000
Polska B: Jerzy Jurowicz (1920, Wisła Kraków, 1/0) – Mieczysław Dudek (1924, Wisła Kraków, 1/0), Stanisław Flanek (1919, Wisła Kraków, 1/0) – Zygfryd Słoma (1927, Lech Poznań, 1/0), Mieczysław Szczurek (1923, Wisła Kraków, 1/0), Teodor Wieczorek (1923, AKS Chorzów, 1/0) – Alfred Kokot (1928, Lechia Gdańsk, 2/0), Teodor Anioła (1925, Lech Poznań, 2/1), Mieczysław Nowak (1918, Garbarnia Kraków, 2/0), Jerzy Krasówka (1924, Szombierki Bytom, 2/0), Jan Wiśniewski (1922, Polonia Bytom, 3/0) (46. Józef Rembecki, 1928, Pomorzanin Toruń, 1/0). Selekcjoner: Mieczysław Szymkowiak
Węgry B: Gyula Grosics (MATEOSz Munkás SE) – Ferenc Rudas (Ferencvaros Budapeszt), Ferenc Szabó (Ferencvaros Budapeszt) – Károly Horváth (Ujpest Budapeszt), Sándor Szűcs (Ujpest Budapeszt), József Károlyi (Ujpest Budapeszt) - László Budai (Ferencvaros Budapeszt), Sándor Kocsis (Ferencvaros Budapeszt), Gyula Szilágyi (Vasas Budapeszt), József Mészáros (Ferencvaros Budapeszt), György Babolcsay (Honved Budapeszt). Trener: Jenő Kalmár