W czerwcu 1999 roku w polskich domach odżyły nadzieje, gdy reprezentacja Polski odniosła dwa jakże ważne zwycięstwa, najpierw z Bułgarią 2-0 a następnie z Luksemburgiem 3-2. Biało-czerwoni wrócili do gry o awans na mistrzostwa Europy w Belgii i Holandii. Wcześniej Polski Związek Piłki Nożnej potwierdził przyjęcie zaproszenia na turniej piłkarski o Puchar Króla Tajlandii.
Dla piłkarzy był to okres wakacji, ci co walczyli w eliminacjach udali się na zasłużony odpoczynek. Trener Janusz Wójcik musiał w trybie pilnym zebrać dublerów oraz zawodników, którzy godnie reprezentowaliby koszulkę z orłem na piersi. Co ciekawe, kilku z nich zrobiło w reprezentacji interesujące kariery…
Wybór padł na następujących zawodników; bramkarze: Piotr Lech (Ruch Chorzów), Grzegorz Tomala (Odra Wodzisław); obrońcy: Maciej Stolarczyk (Pogoń Szczecin), Tomasz Wałdoch (VfL Bochum), Przemysław Urbaniak (Lech Poznań), Michał Żewłakow (SK Beveren); pomocnicy: Maciej Terlecki (Widzew Łódź), Radosław Michalski (Widzew Łódź), Dariusz Gęsior (Widzew Łódź), Ariel Jakubowski (ŁKS Łódź), Rafał Szwed (Stomil Olsztyn), Jacek Chańko (Stomil Olsztyn); napastnicy: Mariusz Nosal (Odra Wodzisław), Andrzej Kubica (Maccabi Tel Awiw), Igor Sypniewski (Panathinaikos Ateny), Krzysztof Piskuła (Lech Poznań), Maciej Żurawski (Lech Poznań), Artur Wichniarek (Widzew Łódź). Z wymienionej osiemnastki jedynie Gęsior, Michalski, Stolarczyk, Wichniarek, Wałdoch i Żurawski legitymowali się stażem w kadrze, reszta piłkarzy stanęła przed szansą debiutu w biało-czerwonych barwach. Janusz Wójcik ubolewał, że nie mógł skorzystać z zawodników Legii Warszawa i Wisły Kraków, które nie zwolniły swoich piłkarzy na egzotyczne tournée za względu na swoje zagraniczne wyjazdy, natomiast GKS Bełchatów i Amica w dniu wylotu reprezentacji grały mecz w finale Pucharu Polski. – „Zdecydowany byłem nawet udać się na turniej, ale nie wyraził na to zgody PSV Eindhoven. Dlatego wypoczywam w rodzinnej Ustce. Może jednak dobrze się stało, że do Tajlandii polecieli głównie przedstawiciele młodego pokolenia, potencjalni dublerzy. To dla nich wspaniała okazja pokazania się, wypłynięcia na szersze wody” – mówił dla Piłki Nożnej Tomasz Iwan.
13 czerwca reprezentacja odleciała do Bangkoku. Kadra liczyła jedynie szesnastu zawodników, bowiem Andrzej Kubica gdzieś przepadł i nie dojechał na Okęcie. Na miejscu dołączył Tomasz Wałdoch, który przebywał na wakacjach w Indonezji, a dokładnie na wyspie Bali.
Los chciał, że w pierwszym półfinale o Puchar Króla Polacy zmierzyli się z ówczesnym wicemistrzem świata, zespołem Brazylii. Oczywiście biało-czerwoni grali z „canarinhos” jedynie z nazwy, bo działacze nie zamierzali wysyłać do dalekiej Tajlandii swoich największych gwiazd, a jedynie swój piąty, czy szósty garnitur, dlatego mecz uznawany jest za nieoficjalny. – „Brazylijczycy przysłali do Tajlandii jeszcze dziwniejszą ekipę, którą w „Rzeczypospolitej” nazwano „16.Reprezentacją Brazylii”. Najbardziej znanym graczem naszych przeciwników był siwowłosy pomocnik Eduardo, mający za sobą grę w słynnych klubach z Rio de Janeiro, a przed laty także w zespole narodowym. Kapitanem zespołu był równie doświadczony, lecz nigdy nie zaliczany do gwiazd futbolu w Kraju Kawy, Edson Souza. Jednak i ten dosyć anonimowy zestaw „canarinhos” łatwo ograł nasze rezerwy” – pisał w Piłce Nożnej Zbigniew Mroziński.
W podstawowej jedenastce Polski znajdowało się aż ośmiu debiutantów – Grzegorz Tomala, Jacek Chańko, Ariel Jakubowski, Maciej Terlecki, Przemysław Urbaniak, Mariusz Nosal, Igor Sypniewski i Michał Żewłakow. Funkcję kapitana pełnił Tomasz Wałdoch, który wówczas miał na koncie aż 51 reprezentacyjnych spotkań.
Brazylijczycy, a właściwie reprezentacja Rio de Janeiro – bo takie też pojawiły się głosy – już po 18 minutach rozstrzygnęła sprawę awansu do finału. Negatywnym „bohaterem” biało-czerwonych był Grzegorz Tomala, w głównej mierze to on został obarczony winą za porażkę 0-2. W bramce miał wystąpić Piotr Lech, ale bramkarz Ruchu doznał kontuzji na jednym z treningów. Polacy ostatnie pół godziny meczu kończyli w dziesiątkę, ponieważ Przemysław Urbaniak otrzymał od sędziego drugą żółtą kartkę. Trzy dni później Polaków czekał mecz o trzecie miejsce z Nową Zelandią.
Dokumentacja meczowa:
16 czerwca 1999 (Bangkok, Tajlandia)
Polska – Brazylia 0-2 (0-2)
0-1 – Darcy (12), 0-2 – Andre (18)
Sędziował: Russamee Jindamai (Malezja)
Widzów: 5000
Żółte kartki: Stolarczyk, Urbaniak, Michalski, Gęsior/Darcy, Marquinho
Czerwona kartka: Urbaniak (58)
Polska: Grzegorz Tomala (Odra Wodzisław) – Przemysław Urbaniak (Lech Poznań), Tomasz Wałdoch (VfL Bochum, Niemcy), Maciej Stolarczyk (Pogoń Szczecin) – Maciej Żurawski (Lech Poznań), Dariusz Gęsior (Widzew Łódź), Radosław Michalski (Widzew Łódź), Maciej Terlecki (Widzew Łódź), Michał Żewłakow (SK Beveren, Belgia) (85. Ariel Jakubowski, ŁKS Łódź) - Mariusz Nosal (Odra Wodzisław) (46. Jacek Chańko, Stomil Olsztyn), Artur Wichniarek (Widzew Łódź) (66. Igor Sypniewski, Panathinaikos Ateny, Grecja). Trener: Janusz Wójcik
Brazylia: Adriano – Marcelo Cardozo, Marcelo Moura, Humberto, Marquinho (72. Rogerio Ramos) – Nailton (51. Sebastiao Junior), De Albuquerque Eduardo, Campos Luis Garcia Edson, Andre – Andreal (75. Renato Moura), Darcy. Trener: Alfredo Sampaio.