- „Husaria Górskiego na tureckie okopy” – taki tytuł zamieścił dziennik Sport dzień przed spotkaniem eliminacyjnym do mistrzostw Europy. Mecz z Turcją rozegrany 22 września 1971 roku był trzecią konfrontacją o punkty. Wcześniej biało-czerwoni zwyciężyli Albanię 3-0 oraz niespodziewanie zremisowali z tym przeciwnikiem w Tiranie 1-1. Strata punktów z piłkarzami „Kraju Półksiężyca”, oznaczała zmniejszenie szans na awans do ćwierćfinału ME rozgrywanych w Belgii.
Reprezentacja Polski przed meczem z Turcją w Krakowie: Od lewej stoją: Zygfryd Szołtysik, Bronisław Bula, Robert Gadocha, Jan Banaś, Adam Musiał, Kazimierz Deyna, Andrzej Zygmunt, Zygmunt Anczok, Jerzy Gorgoń, Jan Gomola i Włodzimierz Lubański. Fot. Stanisław Paździora
W maju 1971 roku reprezentację poprowadził Kazimierz Górski, który w debiucie pokonał Szwajcarię 4-2. Mecz z „Ay-Yıldızlılar”, co znaczy „Gwiazdy Półksiężyca”, był trzecim występem Kazimierza Górskiego na ławce trenerskiej reprezentacji. Legendarny selekcjoner postawił na sprawdzonych zawodników, a jedynym debiutantem był Andrzej Zygmunt. Niestety, dla obrońcy Legii Warszawa był to jedyny występ w kadrze, podobnie dla najlepszego wówczas bramkarza Jana Gomoli, który po raz siódmy stanął w bramce Polski.
13 września Górski konsultował się z obserwatorami meczów ligowych, a następnie podjął decyzję, aby powołać 15 zawodników na mecz z Turcją w Krakowie. Oto wybrańcy selekcjonera: bramkarze: Jan Czajkowski i Piotr Czaja; obrońcy: Jan Wraży, Jerzy Gorgoń, Zygmunt Anczok, Andrzej Zygmunt i Adam Musiał; pomocnicy i napastnicy: Zygfryd Szołtysik, Jan Banaś, Kazimierz Deyna, Zygmunt Maszczyk, Bronisław Bula (na zdjęciu po lewej), Włodzimierz Lubański, Jerzy Sadek i Robert Gadocha. Wśród powołanych zabrakło miejsce dla Jana Gomoli. – „Bramkarz Górnika, po dwóch fatalnych błędach popełnionych w ligowych meczach przechodzi jakieś załamanie. Czaja odzyskał natomiast wysoką formę i powrócił do kadry” – wyjaśniał Kazimierz Górski w wywiadzie dla Sportu. Jednakże po obejrzeniu w telewizji imponującej gry Górnika w europejskich pucharach (zabrzanie przegrali na wyjeździe z Olympique Marsylia tylko 1-2, nic dziwnego, że w spotkaniu z Turcją wystąpiło aż sześciu zabrzan!) selekcjoner zdecydował się powołać Gomolę kosztem Czajkowskiego. Do ekipy dołączył również Andrzej Jarosik, który szybko wyleczył kontuzję.
17 września piłkarze zebrali się w wiślańskim ośrodku sportowym, gdzie u stóp Kubalonki do 21 września szlifowali swoją formę. Codziennie można było usłyszeć okrzyki przezwisk piłkarzy: „Kaka”, „Piłat”, „Mały”, „Bulik”, „Bubi” czy „Ana”. Zawodnicy sprawdzali swoje umiejętności sprinterskie – bieg na 30 metrów. Najszybsi byli: Adam Musiał, Włodzimierz Lubański i Robert Gadocha. Potem piłkarze mieli kolejne sprawdziany, m.in.; 5 razy 30 metrów i gra wewnętrzna. Tutaj swoją wysoką dyspozycję wykazał Jan Gomola, który pochodził z usportowionej rodziny. Jego dwaj starsi bracia również występowali w Kuźni Ustroń, skąd pochodził bramkarz Górnika. – „Mnie nie wróżono wielkiego powodzenia i może dlatego robiłem wszystko, by horoskop się nie sprawdził” – wspominał Gomola. Pierwsze zajęcia trwały półtorej godziny, po południu piłkarze odbywali trening taktyczny. Kazimierz Górski był zachwycony wysoką formą kadrowiczów.
Nie próżnowali również tureccy piłkarze, którzy wygrali sparing z İstanbulspor Kulübü aż 6-0. Turcy już 19 września zameldowali się w hotelu w Krakowie. – „Nasi piłkarze znają doskonale plusy i minusy reprezentantów Kraju Półksiężyca. Wygrywali ostatnio z nimi dość gładko zarówno przed własną widownią jak i na terenie przeciwnika” – mówił selekcjoner na łamach Sportu. – „Termin meczu z Polską jest dla nas niezbyt korzystny. W Turcji sezon rozpoczął się przed 2 tygodniami i nasi piłkarze dalecy są od szczytowej formy” – wyjaśniał turecki kierownik drużyny Nazin Ozbay.
Spotkanie towarzyskie w podwawelskim grodzie wzbudziło ogromne zainteresowanie, do Krakowa przyjechało aż dziesięciu tureckich dziennikarzy a wśród zaproszonych gości był m.in. Helmut Schön. Trener reprezentacji Niemiec był bardzo zadowolony z doskonałej opieki ze strony działaczy PZPN. – „Wszędzie spotykałem serdecznych i życzliwych ludzi, mogłem zwiedzić w Warszawie Stadion Dziesięciolecia na którym rozegrany zostanie mecz z moimi podopiecznymi i Hotel Europejski, gdzie zamieszkamy” – chwalił swój pobyt w Polsce.
Co ciekawe, trener Górski wystawił do jedenastki Kazimierza Deynę z Legii i Bronisława Bulę z Ruchu. To właśnie z Turcją 8-0 w 1965 roku w kadrze debiutowali obaj zawodnicy. Dziennikarze martwili się, czy obaj znajdą wspólny język. Nie znaleźli. Deyna był ospały i niedokładny, został zmieniony już po 45 minutach, natomiast Bula zapisał na konto jeden z najlepszych meczów w reprezentacji. – „Doskonały przegląd sytuacyjny, umiejętność swobodnego obsłużenia dokładnym podaniem najlepiej w danym momencie ustawionego zawodnika, mierzony strzał z dystansu, dobry drybling – to największe zalety chorzowianina” – chwalił go Sport. Górski wystawił do ofensywy najlepszych napastników; Jana Banasia i Włodzimierza Lubańskiego z Górnika oraz Roberta Gadochę z Legii.
Kraków pozostał nadal szczęśliwy dla naszej drużyny narodowej, która zwyciężyła Turcję 5-1! Nasi piłkarze niesieni sportowym dopingiem kulturalnej publiczności zaprezentowali wspaniałą formę strzelecką, a sam Włodzimierz Lubański strzelił hat-tricka. – „Zdobywca trzech bramek, Włodzimierz Lubański był piłkarzem nr 1 krakowskiego spotkania. Zadziwiał łatwością uwalniania się spod opieki pełniących przy nim „służbę” dwóch strażników, imponował przeglądem sytuacji i zrozumieniem gry kolektywnej” – podsumował je grę katowicki dziennik.
Po meczu bramkarz Ali Artuner był załamany tym faktem, stwierdził, że wisi na nim „klątwa Lubańskiego”. Co ciekawe, kapitan Turcji jako reprezentant kraju i Göztepe SK İzmir przepuścił aż 15 bramek strzelonych przez Polaków – z czego 10 było autorstwa Włodzimierza Lubańskiego! Napastnik Górnika nosił koszulkę również z numerem 10, natomiast w Turcji cyfra „10” była najwyższą oceną w szkole!
Pomimo gładkiego zwycięstwa dziennikarze nie byli zadowoleni z postawy zespołu. Uważali, że z taką grą nie mają większych szans w potyczce z RFN. – „W Krakowie mógł, a nawet powinien powtórzyć się Chorzów. Wystarczyłby kwadrans szybszej, składniejszej i skuteczniejszej gry w pierwszej połowie, a Turcy z pewnością nie uniknęliby dwucyfrówki… Odnosiło się w pewnych momentach wrażenie, że mecz posiada wybitnie towarzyski charakter i wynik stanowi drugorzędną sprawę” – komentował Sport.
W pierwszej połowie padła tylko jedna bramka zdobyta chytrym strzałem przez Bronisława Bulę. – „Trener Górski musiał w szatni zrobić dobre „tureckie kazanie”, skoro w drugiej odsłonie oglądaliśmy niby tę samą (tylko jedna zmiana – Jarosik za Deynę), a jednak inną reprezentację Polski” – czytamy w Sporcie. Do pracy wziął się Włodzimierz Lubański, który w 62 min. zdobył bramkę do złudzenia przypominającą tą, którą uzyskał w Marsylii. I znów asystował Zygfryd Szołtysik. Według Sportu, po tej bramce, Polacy grali szybciej i zdecydowanie, bez przerwy rozbijali turecki mur. W 67 min. bomba Roberta Gadochy wylądowała w tureckiej bramce. Wisienką na torcie w tym meczu była piątka bramka napastnika Górnika, który precyzyjnie wykonał rzut wolny z odległości 25 metrów - piłka przeleciała nad gęstym tureckim murem. – „Wyborowy snajper Polski strzelił jednak takim fałszem, że zdołał uśpić moją czujność” – tłumaczył się Ali.
Powiedzieli po meczu:
Kazimierz Górski (selekcjoner Polski): – „Mecz, który miał dla mnie duże znaczenie, jeśli chodzi o koncepcje składu na znacznie trudniejsze spotkanie z RFN, spełni w tym sensie zadanie. Jak się okazało, nasza reprezentacja, oparta na zawodnikach dwóch czołowych klubów – Górnika i Legii a uzupełniona znajdującymi się aktualnie w najlepszej formie piłkarzami z innych zespołów tworzy już dość zgrany wzajemnie rozumiejący się kolektyw… Pokazali oni, że nie są obce im arkana techniczne i że umieją dobrze organizować kontruderzenia z głębi własnego pola”.
Artur Woźniak (trener Cracovii): – „Nie takiej postawy oczekiwaliśmy od biało-czerwonych w spotkaniu ze słabiutkimi Turkami. Jeśli chcemy odegrać poważniejszą rolę w „polskiej” grupie eliminacyjnej, trzeba się zastanowić nad zmianą koncepcji gry”.
Włodzimierz Lubański (napastnik reprezentacji): – „Na przyzwoitym poziomie zagraliśmy dopiero w drugiej połowie. Jeżeli chcemy wygrać z drużyną NRF, to powinniśmy jeszcze bardziej popracować nad formą, poprawić grę w środkowej strefie, kryć bardziej agresywnie. To były największe mankamenty krakowskiego meczu”.
Dokumentacja meczowa:
Mecz oficjalny numer 240:
22 września 1971, Kraków (stadion Wisły), eliminacje do ME
Polska – Turcja 5-1 (1-0)
1-0 – Bronisław Bula (33), 2-0 – Włodzimierz Lubański (62), 3-0 – Robert Gadocha (69), 4-0 – Włodzimierz Lubański (73), 4-1 – Nihat Yayöz (83), 5-1 – Włodzimierz Lubański (90)
Sędziował: Antoine Queudeville (Luksemburg)
Widzów: 20 300
Polska: Jan Gomola (Górnik Zabrze, 7/0) – Zygmunt Anczok (Górnik Zabrze, 36/0), Andrzej Zygmunt (Legia Warszawa, 1/0), Jerzy Gorgoń (Górnik Zabrze, 3/0), Adam Musiał (Wisła Kraków, 7/0) – Zygfryd Szołtysik (Górnik Zabrze, 36/9), Kazimierz Deyna (Legia Warszawa, 21/10) (45. Andrzej Jarosik, Zagłębie Sosnowiec, 23/11), Bronisław Bula (Ruch Chorzów, 14/3) – Jan Banaś (Górnik Zabrze, 20/5), Włodzimierz Lubański (kapitan, Górnik Zabrze, 46/34), Robert Gadocha (Legia Warszawa, 17/2). Selekcjoner: Kazimierz Górski (3 mecz w kadrze)
Turcja: Ali Artuner (kapitan, Göztepe SK İzmir, 23/0) – Abdurrahman Temel (Eskişehirspor Kulübü, 1/0), Muzaffer Sipahi (Galatasaray Stambuł, 13/0), Ercan Aktuna (Fenerbahçe Stambuł, 28/0), Zekeriya Alp (Beşiktaş Stambuł, 2/0), Kamuran Yavuz (Eskişehirspor Kulübü, 12/1), Yusuf Tunaoğlu (Beşiktaş Stambuł, 6/0) (78. Sanli Sarialioğlu, Beşiktaş Stambuł, 20/2), Vahap Özbayer (Eskişehirspor Kulübü, 1/0), Metin Kurt (Galatasaray Stambuł, 8/3), Fethi Heper (Eskişehirspor Kulübü, 3/0), Cemil Turan (İstanbulspor Kulübü, 6/1) (46. Nihat Yayöz, Beşiktaş Stambuł, 5/2). Trener: Cihat Arman