Rok 1931 Polska rozpoczęła od meczu z Czechosłowacją. Spotkanie z tak mocnym przeciwnikiem, który trzy lata później sięgnie po wicemistrzostwo świata, musiało zakończyć się porażką aż 0-4. Co ciekawe, goście strzelili pierwszą bramkę już w 30 sekundzie meczu! Z ciekawostek, warto dodać, że jedną z bramek zdobył debiutujący na Stadionie Wojska Polskiego Oldrich Nejedly, który na mundialu w 1934 zdobędzie tytuł króla strzelców. Wbrew temu, co podają wszystkie opracowania, kapitanem Polski w meczu nie był Jan Kotlarczyk, ale Henryk Martyna. Na zdjęciu Polska przed meczem z Czechosłowacją. Od lewej stoją: Gustaw Bator, Józef Kotlarczyk, Marian Fontowicz, Henryk Martyna, Jan Kotlarczyk, Karol Pazurek, Józef Smoczek, Franciszek Cebulak, Zygmunt Jesionka, Marian Schaller, Władysław Szczepaniak, Jerzy Bułanow, Józef Nawrot; kucają: Stanisław Skwarczyński, Józef Pazurek. Fot. NAC. Kolor. R. Jach
Tym razem Marian Fontowicz obronił strzał napastnika gości, ale w całym meczu puścił aż 4 gole. Fot. NAC
PS/Raz dwa Trzy
Późno, bo dopiero 9 czerwca kapitan związkowy PZPN mjr. Stefan Loth ustalił skład reprezentacji Polski na mecz towarzyski z Czechosłowacją. Biało-czerwoni w większości byli reprezentowani przez zawodników Legii Warszawa i Garbarni Kraków, przy czym legioniści Stanisław Skwarczyński, Zygmunt Jesionka i Franciszek Cebulak mecz przesiedzieli na ławce rezerwowych. Reprezentacja Czechosłowacji nie wysłała do Polski swoich najlepszych piłkarzy, aczkolwiek kilku z nich zrobi karierę. Dziś najbardziej znane jest nazwisko Oldřicha Nejedly. Piłkarz Sparty Praga w meczu z Polską zadebiutował w drużynie narodowej i od razu wpisał się na listę strzelców. Nejedly w latach 1931-1939 rozegrał 44 mecze i strzelił 29 bramek, dwukrotnie bał udział w mistrzostwach świata. W 1934 roku uzyskał pięć goli i został królem strzelców mistrzostw! Oczywiście w trakcie meczu z biało-czerwonymi był jeszcze młodym, 21-letnim piłkarzem - dla większości kibiców anonimowym.
Nasi południowi sąsiedzi nawet w rezerwowym składzie zdominowali boisko Stadionu Wojska Polskiego odnosząc wysokie zwycięstwo. – „Porażka 0-4 z zawodowcami Czechosłowacji zaskoczyła niewątpliwie całą opinię Polski piłkarskiej. Bo chociaż wiedzieliśmy, że Czesi są od nas niewątpliwie w przekroju swej klasy lepsi, chociaż termin meczu zbiegł się z wyjątkowo słabą formą naszych czołowych drużyn i graczy – mimo wszystko nie przypuszczaliśmy, aby porażka warszawska wypadła dla nas do tego stopnia dramatycznie. Gorycz klęski trzeba jednak znieść po męsku: należy uderzyć się w piersi i powiedzieć wprost: jesteśmy od Czechów gorsi, mniej od nic umiemy, nie dorośliśmy jeszcze do ich klasy” – pisał Przegląd Sportowy. Gazeta napisała, że Czesi górowali nad Polską pod każdym względem – kondycją fizyczną, techniką, szybkością, grą ciałem i głową, ustawianiem się i strzałem.
Warszawski mecz cieszył się przeogromnym zainteresowaniem. Stadion wypełnił się do ostatniego widza, w sumie przybyło ponad 12 tysięcy fanów. O godz. 18.00 na zieloną murawę wybiegli Czesi w czerwono-białych koszulkach z herbem swojego państwa na piersi. Polacy tradycyjnie wystąpili w czerwonych spodenkach i białych koszulkach z białym orłem na czerwonej tarczy.
Kibice nie zdążyli dobrze usytuować się na trybunach, gdy już w 30 sekundzie prawoskrzydłowy František Pelcner zdobył prowadzenie dla swojego zespołu! Pomimo, że do końca pierwszej połowy biało-czerwoni stworzyli kilka groźnych akcji, to słabo grający nasi napastnicy razili dużą nieskutecznością, natomiast raz Mariana Fontowicza uratował słupek. W dziewiątej minucie po przerwie duży błąd popełnił Henryk Martyna, który w walce z zawodnikiem czeskim padł na ziemię i leżąc podał słabo piłkę do bramkarza Warty Poznań. Ten jednak nie zdecydował się na wybieg, a szarżujący Pelcner uzyskał drugą bramkę. – „Czesi zaczynają wyraźnie przeważać. Ich ataki nabierają żywiołowości: podania prostopadłe, przeboje, strzały mnożą się z każdą chwilą. Zbyt powolni i zmęczeni Kotlarczykowie nie stanowią już dla gości żadnej przeszkody”. – pisał PS. W ciągu trzech minut goście zdobyli dwie kolejne bramki. Najpierw Václav Bára ze Slavii Praga wygrał pojedynek z Henrykiem Martyną i pokonał Fontowicza, by chwilę później Nejedly przedłużył z woleja podanie i ustalił wynik na 4-0 dla swojej drużyny. Nasi potrafili odpowiedzieć jedynie strzałem w słupek Karola Pazurka. – „Winę za porażkę ponosi wyłącznie kapitan związkowy, który ułożył skład nieodpowiednio” – podsumował tygodnik Raz Dwa Trzy.
Dokumentacja meczowa:
Mecz oficjalny numer 34
14 czerwca 1931, Warszawa (Stadion Wojska Polskiego), mecz towarzyski
Polska – Czechosłowacja 0-4 (0-1)
0-1 – František Pelcner (30 sekunda!), 0-2 – František Pelcner (54), 0-3 – Václav Bára (64), 0-4 – Oldřich Nejedlý (66)
Sędziował: Erik Malmström (Szwecja)
Widzów: 12 000
Polska: Marian Fontowicz (1907, Warta Poznań, 2/0) – Henryk Martyna (1907, kapitan, Legia Warszawa, 2/0), Jerzy Bułanow (1903, Polonia Warszawa, 4/0), Marian Schaller (1904, Legia Warszawa, 2/0) – Jan Kotlarczyk (1903, Wisła Kraków, 4/0), Józef Kotlarczyk (1907, Wisła Kraków, 2/0) – Władysław Szczepaniak (1910, Polonia Warszawa, 2/0), Józef Nawrot (1906, Legia Warszawa, 3/4), Józef Smoczek (1908, Garbarnia Kraków, 2/1), Karol Pazurek (1905, Garbarnia Kraków, 4/1), Gustaw Bator (1907, Garbarnia Kraków). Trener: Stefan Loth (1896)
Czechosłowacja: Ferdinand Kardoš (Słowacja, Slovan Bratysława-Słowacja, 1/0) – Jaroslav Burgr (Sparta Praga, 14/0), Ferdinand Daučik (Słowacja, Slovan Bratyslawa-Słowacja, 1/0), František Kolenatý (Bohemians Praga, 28/1) – Josef Pleticha (kapitan, Slavia Praga, 9/0), Štěpán Matěj (Viktoria Žižkov, 5/0) – František Pelcner (Čechie Karlín, 1/2), František Kloz (Slavia Praga, 2/1), Václav Bára (Slavia Praga, 1/1), Oldřich Nejedlý (Sparta Praga, 1/1), Karel Čipera (Slavia Praga, 16/0). Trener: Josef Fanta/Karel Petru