Pierwszy oficjalny występ Polski z Szwecją 1-5 nie wróżył niczego dobrego przed igrzyskami olimpijskimi. Biało-czerwoni zostali rozbici przez gospodarzy aż 5-1. Od lewej stoją: Ludwik Gintel, Zdzisław Styczeń (zasłonięty), Władysław Krupa, Leon Sperling, Emil Gorlitz (zasłonięty za Sperlingiem), Tadeusz Synowiec, Henryk Reyman, Mieczysław Wiśniewski, Wawrzyniec Staliński, Stefan Fryc, Mieczysław Batsch, Marian Spoida, Wacław Kuchar, Józef Kałuża, Wawrzyniec Cyl, trener Gyula Biró. Kolor. R. Jach
Drużyna olimpijska składająca się z 20 osób; prezesa Edwarda Cetnarowskiego, kapitana związkowego Adama Obrubańskiego, trenera Gyuli Biró oraz 17 zawodników wyjechała na swoje „zgrupowanie olimpijskie” do Szwecji już we środę 14 maja z Krakowa, skąd uczęszczaną już drogą: Wrocław-Berlin-Stralsund-Rugia-Sassnitz-Trelleborg-Malmoe. Wcześniej w Katowicach prezes 1.FC Katowice wręczył Dr. Cetnarowskiemu proporzec, na którym były wyszyte złote litery: „Naszej drużynie olimpijskiej życzy wiele szczęścia Śląsk”. Podróż do celu zajęła 2 dni. – „W czasie 5-dniowego pobytu w Sztokholmie poza ulubionymi spacerami nad fjordami, przyglądaniem się mostom zwodzonym, łowieniu ryb w sieci, życiu portowemu – nic się nie robiło, tylko jadło i piło” – pisał piłkarz Tadeusz Synowiec – również świetny dziennikarz Przeglądu Sportowego.
Szczęśliwymi olimpijczykami zostali; Ludwik Gintel, Stefan Fryc, Józef Kałuża, Tadeusz Synowiec, Leon Sperling, Jan Reyman (wszyscy z Cracovii), Henryk Reyman, Mieczysław Wiśniewski, Władysław Krupa (wszyscy Wisła Kraków). Wartę Poznań reprezentowali Wawrzyniec Staliński i Marian Spoida, Pogoń Lwów – Wacław Kuchar i Mieczysław Batsch, z ŁKS-u przyjechał Wawrzyniec Cyll, a Juliusz Miller reprezentował Czarnych Lwów. Po raz pierwszy swojego gracza wystawił Górny Śląsk. Wiśniewskiemu przybył poważny rywal w osobie Emila Gorlitza, który był wschodzącą gwiazdę wśród polskich bramkarzy. Zdzisław Styczeń był pierwszym w historii niezrzeszonym piłkarzem, który zagrał w reprezentacji. Jego 6-miesięczna karencja upływała w maju i zaraz po niej mógł już reprezentować barwy Wisły Kraków.
W niedzielę 18 maja 1924 r. zostało rozegrane trzecie w historii spotkanie Szwecja – Polska, natomiast dwa dni później obie reprezentacje rozegrały ponownie mecz, ale tym razem jako nieoficjalny. Był to pierwszy nieoficjalny mecz reprezentacji Polski z drużyną narodową innego kraju. Szwedzi wystawili do składu jedynie trzech zawodników, którzy dwa dni wcześniej wystąpili z Polską. Można rzec, że był to drugi „garnitur” Szwecji tzw. drużyna olimpijska, ale zawodnicy mieli już na koncie występy w pierwszej drużynie Trzech Koron.
PS napisał, że zainteresowanie meczem z Polską było ogromne. Porażkę 1-2 przed dwoma latami z Polską Szwedzi uważali za czarną plamę w swoim piłkarstwie. Od tego czasu dążyli oni do „krwawego” rewanżu. – „Sport futbolowy w Szwecji stoi ogromnie wysoko; w najmniejszych miastach jest po kilka pierwszoklasowych drużyn. Sztokholm sam jest na dalszym planie, najsławniejsze zaś, acz jeszcze nienajlepsze drużyny mają siedzibę w Goteborgu i Helsingborgu. Wybór graczy jest ogromny, bo kultura sportowa w tym kraju, gdzie każda szkoła ludowa ma nauczyciela sportów, oraz odpowiednie przybory i teren dla gimnastyki i sportów, stoi na wyżynie, o której u nas nie ma się pojęcia” – pisał Tadeusz Synowiec.
Słabe wyniki reprezentacji Polski w 1923 roku nie były dziełem przypadku. Także w stolicy Szwecji nasi piłkarze przynieśli wstyd swoim kibicom i tym samym pozbawili ich jakiejkolwiek nadziei na osiągnięcie dobrego wyniku w Paryżu. Generalny sprawdzian wypadł na 1-5! Główną winą za porażkę obarczono Adama Obrubańskiego. Dziennikarze zarzucili mu nieodpowiedni dobór zawodników. Węgierskiemu szkoleniowcu również oberwało się za… złe trenowanie kadry!
Szwedzi mieli w swoim składzie prawdziwe piłkarskie perełki takie jak bramkostrzelny Albin Dahl czy wschodząca gwiazda Sven Rydell, który Polsce strzelił hat-tricka. W kolejnych latach napastnik strzeli aż 49 bramek i przez kilkadziesiąt lat będzie dzierżył rekord najlepszego strzelca Trzech Koron. Dopiero w obecnym tysiącleciu jego dorobek poprawi Zlatan Ibrahimović.
Polska wystąpiła z jednym debiutantem Władysławem Krupą, dla którego był to jednocześnie ostatni występ w oficjalnych meczach biało-czerwonych. Liderzy drużyny Stanisław Cikowski, Józef Kałuża, Juliusz Miller i Zdzisław Styczeń zasiedli na ławce rezerwowych. Tadeusz Synowiec wspominał, że brak Kałuży w składzie odbiło się negatywnie na postawę naszych piłkarzy, którzy bez wiary w zwycięstwo przystąpili do sztokholmskiego pojedynku.
Szwedzi już w piątej minucie zdobyli pierwszą bramkę, kiedy napastnik Sven Rydell wyminął Mieczysława Wiśniewskiego i strzelił do pustej bramki. Gol został zdobyty z pozycji spalonej, co później przyznały nawet szwedzkie gazety. W 9 min. bramkarz Wisły Kraków ponownie wybiegł ze swojej bramki, aby powstrzymać akcję Szwedów, ale w momencie, kiedy chciał złapać piłkę został przez Rydella kopnięty w udo a następnie w brzuch. Wijący się z bólu zawodnik nie mógł już kontynuować zawodów i jego miejsce zajął Emil Gorlitz. Chwilę później strzał napastnika Örgryte Göteborg trafił w poprzeczkę. Z naszej strony dwukrotnie próbował Wawrzyniec Staliński, ale jego strzały świetnie bronił Sigfrid Lindberg. Według opinii gazet w pierwszej połowie nasza drużyna zagrała bardzo ambitnie i ofiarnie, toteż wszyscy wierzyli, że druga połowa zakończy się naszym zwycięstwem. Niestety stało się inaczej. W 48 min. Gunnar Olsson z bliska strzelił drugą bramkę. Kilka minut później Mieczysław Batsch strzałem z 20 metrów zdobył kontaktową bramkę. Po drodze piłka odbiła się od bramkarza, słupek i wpadła do siatki. Trzecia bramka dla gospodarzy padła po błędzie naszych obrońców. Piłka podana ze środka, otarła się nieszczęśliwie o Stefana Fryca i Sven Rydell, będąc na pozycji spalonej, uzyskał swoje drugie trafienie. – „Od tego momentu drużynę ogarnęła rezygnacja i im dalej do końca, tym grała ona coraz gorzej, chaotyczniej” – pisał Tadeusz Synowiec. W 61 min. Sven Rydell strzelił czwartą bramkę, a na kilka minut przed końcem Thorsten Svensson uzyskał piątego gola.
Pierwszą połową Polacy wytrzymali kondycyjnie i stworzyli kilka groźnych ataków. Druga odsłona została zdominowana przez gospodarzy. Także w ich zespole zmieniono bramkarza, po tym jak Lindberg stłukł sobie obojczyk. Szwedzi mogli wygrać wyżej, ale kilkakrotnie Polakom pomogła poprzeczka.
Fot. Przegląd Sportowy, Stadjon, Tygodnik Sportowy
mg/piotr gros
Dokumentacja meczowa:
Mecz oficjalny numer 11
18 maja 1924, Sztokholm (Olympiastadion, Szwecja), mecz towarzyski
Szwecja – Polska 5-1 (1-0)
1-0 – Sven Rydell (5), 2-0 – Gunnar Olsson (48), 2-1 – Mieczysław Batsch (57), 3-1 – Sven Rydell (61), 4-1 – Torsetn Svensson (70), 5-1 – Svenn Rydell (83)
Sędziował: Wolf Boas (Holandia)
Widzów: 14 000
Polska: Mieczyslaw Wiśniewski (1892, Wisła Kraków, 5/0) (11. Emil Gorlitz, 1903, 1.FC Katowice, 1/0) – Ludwik Gintel (1899, Cracovia Kraków, 8/0), Stefan Fryc (1894, Cracovia Kraków, 7/0), Marian Spoida (1901, Warta Poznań, 6/0) – Władysław Krupa (1899, Wisła Kraków, 1/0), Tadeusz Synowiec (1889, kapitan, Cracovia Kraków, 8/0) – Wacław Kuchar (1896, Pogoń Lwów, 8/1), Mieczysław Batsch (1900, Pogoń Lwów, 5/2), Henryk Reyman (1897, Wisła Kraków, 3/0), Wawrzyniec Staliński (1899, Warta Poznań, 5/5), Leon Sperling (1900, Cracovia Kraków, 8/0). Trener: Gyula Biró (1890, Węgry)
Szwecja: Sigfrid Lindberg (Helsingborgs IF, 14/0) (55. Adolf Zander, Örgryte Göteborg, 15/0) – Konrad Hirsch (GAIS Göteborg, 1/0), Fritjof Hillen (GAIS Göteborg, 8/0), Sven Friberg (kapitan, Örgryte Göteborg, 23/0) – Gunnar Holmberg (GAIS Göteborg, 3/0), Harry Sundberg (Djurgårdens Sztokholm, 4/1) – Thorsten Svensson (GAIS Göteborg, 1/1) Sven Rydell (Örgryte Göteborg, 3/5) Gunnar Olsson (Helsingborgs IF, 4/2) Albin Dahl (Helsingborgs IF, 15/13), Rudolf Kock (AIK Sztokholm, 22/4). Trener: József Nagy (Węgry)